Bielsko-Biała, 12 grudnia 2010 r.

W ramach uzupełnienia treści
- z dnia 27 października b.r. ("Prawdziwy zleceniodawca") ,
- z dnia 17 listopada ("Kłamstwa Piotrowskiego (cz.1)") ,
- z dnia 29 listopada ("Kilka tematów...") ,
- z dnia 2 grudnia ("Komentarze na blogu Natalii...") ,

Zapewniam, że staram się na bieżąco czytać wszelkie informacje zamieszczane na blogu Natalii. , w miarę systematycznie sprawdzać pocztę itd. Zapewniam, że jeżeli nawet nie zgadzam się z jakimkolwiek poglądem, to czytam bardzo uważnie (bywa - wielokrotnie), staram się dokładnie wszystko analizować. Dzisiejszy temat jest tego dowodem.


UPROWADZENIE IMPROWIZOWANE ?

W jednej z analizowanych wersji, uprowadzenie i zamordowanie Krzysztofa nie było planowane przez sprawców od samego początku. Ich zamiar miał być inny (np. pobicie, zastraszenie) jednak "coś" się wydarzyło, poszło "nie tak" ...w czasie szamotaniny padł strzał z broni Franiewskiego (w domu Krzysztofa znaleziono łuskę) i ktoś wtedy zginął. Mają o tym (pośrednio) świadczyć ślady krwi należące do niezidentyfikowanej osoby. W tych okolicznościach została podjęta decyzja o uprowadzeniu Krzysztofa (np. jako świadka).

Jak dla mnie, trochę w tej teorii zbyt dużo występuje niewiadomych ; "coś", ktoś" "nie tak"...oraz "np."


Pewne okoliczności (zdarzenia) mają potwierdzać, że uprowadzenie Krzysztofa nie było od początku planowane.

To podstawy do uznania (najwyżej), że sprawcy nie byli od samego początku dobrze przygotowani do długotrwałego przetrzymywania K.Olewnika.
Sprawcy zakładali, że Olewnikowie przekażą okup w ciągu kilku dni, po czym Krzysztof (zgodnie z pierwotnym planem) zostanie zamordowany. Czy jest cokolwiek, co mogłoby na to wskazywać ?

W dniu 30 czerwca 2009r. przed Komisją Sejmową zeznawał Wojciech Kęsicki (policjant zaprzyjaźniony wówczas z rodziną Olewników, str.54 stenogramu) ;

Przewodniczący poseł Marek Biernacki (PO):
(...) Czy też pan uważał, czyli tak jak pan rozmawia z panem Włodzimierzem Olewnikiem, czy też pan tak nastawał na to, żeby jak najszybciej zapłacić okup, a nie przeciągać całej sprawy i nie sugerować się... właśnie to, co mówiła agencja detektywistyczna Rutkowskiego?

Świadek Wojciech Kęsicki:
Tak, potwierdzam to z całą stanowczością. Nalegałem, prosiłem, żądałem, żeby jak najszybciej. Cel mój był tylko jeden: odzyskać w miarę możliwości, bo na tamtym czasie, wszyscy zdajemy sobie sprawę, że być może jeszcze relacje pomiędzy sprawcami a Krzysztofem Olewnikiem nie były takie, gdzie oni mogli się obawiać rozpoznania. Szybkość działania tego polegała na tym, że dać pieniądze, odzyskać Krzysztofa, a, że tak powiem, sprawców, pieniędzy można było sobie szukać do dzisiaj.

(dalej - strona 69 stenogramu)
Posel Zbigniew Wassermann (PiS):
(...) Prosze pana, wróce do motywów dzialania sprawców. Pan okreslil go jednoznacznie jako kryminalny. Czy, pana zdaniem, 300 tys. euro w relacji do majatku panstwa Olewników to byl oszalamiajacy okup, to byl bardzo wysoki okup, jak pan ocenia?

Swiadek Wojciech Kesicki:
Dlatego, panie przewodniczacy, w mojej ocenie, kiedy pierwszy sygnal dotarl o wyplaceniu okupu, nalegalem, to bylo 300 tys. dolarów wtedy, nalegalem, zeby jak najszybciej wyplacic, nie przeciagac. Czemu akurat to, ze tak powiem, rodzina nie ulegla sugestii, ja nie wiem, trudno jest mi powiedziec.

Posel Zbigniew Wassermann (PiS):
A przeciagano?

Swiadek Wojciech Kesicki:
Tak, odnosilem takie wrazenie, ze to, przeciagano to w czasie. To nie bylo tylko samo kserowanie pieniedzy, to równiez mialem tutaj utarczke slowna z panem Paciorkiem, który byl za sposobem negocjacji z porywaczami. Natomiast ja kategorycznie obstawalem, zeby nie targowac sie, mówiac kolokwialnie, wyplacic pieniadze w miare mozliwie szybko.(...)

/Dla przypomnienia, agencja Rutkowskiego (wg mnie - słusznie) sugerowała, by przeciągnąć czas przekazania okupu. Grając na zwłokę, dać czas policjantom/

Czy takie sugestie (nalegania, prośby, żądania) mogły być zrealizowane przez Olewników ? Sądzę, że tak. Przecież W.Kęsicki to policjant doświadczony w pracy dochodzeniowo-śledczej, darzony w tamtym okresie czasu pełnym zaufaniem Olewników. Widocznie, podobna więź emocjonalna występowała w przeciwnym kierunku, bo tylko (?) działaniem emocji można wyjaśnić przyczyny, dla których tak doświadczony policjant proponuje tak mało rozsądne (żeby nie użyć mocniejszych słów) zachowanie.

Skoro W.Kęsicki stwierdza ; " (...) czemu akurat to, że tak powiem, rodzina nie uległa sugestii, ja nie wiem, trudno jest mi powiedzieć.", to w jego pojęciu, rodzina Olewników nie tylko mogła ale (z założenia) powinna ulec jego sugestii. To, że stało się inaczej, było (jest) dla niego zaskakujące.

Oczywiście może rodzić się pytanie, w jaki sposób sprawcy mogli przewidzieć takie zachowanie W.Kęsickiego ? Na tak postawione pytanie nie mogę odpowiedzieć. Skoro ze sprawcami współpracowały osoby z otoczenia K.Olewnika, to jedna z nich widocznie potrafiła przewidzieć wystąpienie takiej sytuacji.

Do tematu zeznań W.Kęsickiego oczywiście wrócę w przyszłości. W jednym zgadzam się z W.Kęsickim ; gdyby zrealizować jego plan, to sprawców i pieniędzy można było szukać do dzisiaj. Dodałbym tylko ; Krzysztofa też.

W tej relacji W.Kęsickiego całkowicie nie rozumiem jednego. Z kontekstu pytań Z.Wassermanna oraz odpowiedzi W.Kęsickiego wynika, że wysokość okupu w stosunku do majątku Olewników nie była wysoka. Właśnie "dlatego" Kęsicki sugerował, żeby "nie przeciągać" itd. Dzisiaj, ja też mogę stwierdzić, że wysokość żądanego okupu nie była wielka, w stosunku do majątku Olewników. Wiem, bo dużo więcej pieniędzy od Olewników wyłudzili różni oszuści. To ja wiem dzisiaj, to może wiedzieć każdy.

No...ale mówimy o okresie (dniach), kiedy K.Olewnik został uprowadzony. Wówczas nie potrafiłbym określić, czy to "dużo", czy też "mało". Takiej wiedzy nie posiadał również W.Kęsicki ;

(str.10)
Swiadek Wojciech Kesicki:
(...) Ja pana Olewnika znalem, poznalem wtedy, kiedy on nie byl przedsiebiorca. Ta znajomosc ewoluowala do tego stopnia, ze bylismy sobie bliscy, razem polowalismy w jednym kole mysliwskim, ja bylem opiekunem wprowadzajacym pana Olewnika. To dopiero stopniowo, pan Olewnik ten kapital zdobywal stopniowo. W jaki sposób, przy uzyciu jakich srodków, ja nie wiem, bo mnie to nie interesowaly sprawy jakies finansowe. (...)

(str.45)
Posel Edward Wojtas (PSL):
(...) Czy pan Krupinski moze wspominal cos o sytuacji finansowej firmy Krup-Stal?

Swiadek Wojciech Kesicki:
Szanowny panie posle, ja nie dociekalem nigdy spraw finansowych tej firmy, ani firm pana Wlodzimierza Olewnika, (...)

Hmmm...
Nie rozumiem tego, na jakiej podstawie ktoś, kto nie interesował się sytuacją finansową W.Olewnika, mógł stwierdzić, że wysokość okupu w stosunku do majątku, nie jest wysoka - "dlatego..." itd.


Istnieje jednoznaczny dowód na to, że uprowadzenie K.Olewnika było od samego początku zaplanowane - to spalone BMW.

Dla przypomnienia... Krzysztof i Jacek często zamieniają się samochodami. Feralnej nocy, pod domem Krzysztofa znajduje się BMW Jacka (sygnalizuję, że to samochód Jacka, bo to ważne). Po ataku i obezwładnieniu, Krzysztof zostaje wrzucony do tego samochodu, ruszają. Rechul jedzie za nimi polonezem. Dla zmylenia tropu, sprawcy udają się najpierw do Głowna, gdzie podpalają BMW i przesiadając się do mercedesa, "wracają" w kierunku Warszawy.

Spalony przez nich samochód w Głownie może sugerować, że Krzysztof jest przetrzymywany w okolicach albo sprawcy przesiadając się do innego samochodu, kontynuowali dalszą "ucieczkę" w kierunku na południe (ew. południowy wschód- zachód). Faktyczne miejsce przetrzymywania Krzysztofa (Warszawa, Kałuszyn) - to przeciwny kierunek.

Tutaj pojawia się pierwsze pytanie ; Dlaczego sprawcy paląc samochód w Głownie, przesiadają się do (wcześniej przygotowanego) mercedesa, skoro tuż za nimi jedzie Rechul polonezem ?
Mogli jechać dalej z Rechulem...
Podobno Rechul miał uszkodzić poloneza pod domem Krzysztofa (urwał tłumik ?) ale sprawcy nie mogli przecież wcześniej przewidzieć awarii tego samochodu, żeby w związku z tym, w Głownie wcześniej przygotować drugi samochód (mercedesa).

Sprawcy kłamią, opisując okoliczności spalenia BMW. Przebieg zdarzeń tamtej nocy musiał być zupełnie inny, niż opisują to sprawcy...


Dalej...
Około godz. 4 nad ranem, maszynista pociągu informuje drużnika (ten - policję), że w okolicy nasypu kolejowego płonie samochód. Na miejsce zdarzenia udaje się dwóch policjantów z Komisariatu Policji w Głownie (chociaż to nie jest tak pewne, to tylko wynika z dokumentów) Są to Andrzej Szadkowski oraz Mirosław Sut (zeznawali przed Komisją Sejmową 15 września 2009).

Policjanci ustalają numery nadwozia spalonego samochodu ;

(str. 10 stenogramu)
Poseł Zbigniew Wassermann(PiS):
Proszę pana, z tego protokołu oględzin, który pan sporządził, wynika, że udało się panu odczytać numer podwozia pod maską. To prawda, był czytelny ten numer?

Świadek Andrzej Szadkowski:
Skoro go wpisałem, to był czytelny.

Poseł Zbigniew Wassermann(PiS):
Pytam nie bez powodu, dlatego że ekspert nie mógł go odczytać, już ekspert. (...)

(str. 22-23 stenogramu)
Poseł Zbigniew Wassermann(PiS):
Czy ten samochód się wypalił, czy był gaszony?

Świadek Andrzej Szadkowski:
To znaczy, on był spalony, jak ja przyjechałem na miejsce.

Poseł Zbigniew Wassermann(PiS):
Ale nie ma pan informacji, żeby tam na przykład była straż i go gasili?

Świadek Andrzej Szadkowski:
Być może była, ja nie pamiętam tego zdarzenia dokładnie, no, ciężko mi jest cokolwiek powiedzieć, mówię, to było osiem lat temu...

Poseł Zbigniew Wassermann(PiS):
A czy wtedy, kiedy pan dokonywał oględzin, ten samochód był w takim stanie, że można było dokonywać oględzin, nie był, że tak powiem, tak gorący...

Świadek Andrzej Szadkowski:
Panie pośle, oględzin to można zrobić każdego...

Poseł Zbigniew Wassermann(PiS):
No, wyobrażam sobie, zaraz po pożarze, jak pan dotyka samochodu i robi oględziny samochodu, który się kompletnie spalił. Pytam o to, jak to było w sensie możliwości fizycznych w ogóle czynienia oględzin?

Świadek Andrzej Szadkowski:
....fizyczne i techniczne na pewno były bardzo ciężkie, bo temperatura, wejść do środka, to jest utrudnione.

Poseł Zbigniew Wassermann(PiS):
No, ale właśnie, czy tak było, że pan nie mógł wejść do środka, bo była taka temperatura, w związku z tym pan szczegółowych oględzin nie zrobił?

Świadek Andrzej Szadkowski:
Dokładnie tak.

Poseł Zbigniew Wassermann(PiS):
No to...

Świadek Andrzej Szadkowski:
No, niestety, my nie mamy żadnych kombinezonów, jesteśmy, mamy takie wyposażanie, jakie mamy. Często jest tak, że jedziemy i...

Poseł Zbigniew Wassermann(PiS):
No, dobrze, czyli tak... Jeszcze raz wróćmy do mojego pytania: Czy ten samochód był w takim stanie, że dało się wykonać oględziny, czy też nie? Można było go z zewnątrz tylko oglądać i powiedzieć...

Świadek Andrzej Szadkowski:
Uważam, że wtedy się dogaszał ten samochód, że była wysoka temperatura.

Poseł Zbigniew Wassermann(PiS):
No właśnie, no, dogaszał się. To teraz jednak muszę zapytać o ten numer VIN, czyli ten numer nadwozia, który... W protokole oględzin pan uwidocznił numer nadwozia tego samochodu.

Świadek Andrzej Szadkowski:
...czy maskę otworzyć, to jeszcze nie jest jakiś większy problem, prawda?

Poseł Zbigniew Wassermann(PiS):
Chyba, że parzy. No, niech pan stara się odtworzyć, ja rozumiem, że to dużo czasu minęło, że pan może nie pamiętać, ale to są istotne szczegóły, one są dla nas ważne, ja powiem nawet dlaczego. Ja już panu tu takie pytanie zadałem, bo to, co stwierdził pan przy tych oględzinach, nie potwierdził ekspert, dokonując oględzin szczegółowych tego samochodu, dlatego to budzi wątpliwości komisji i staram się ustalić, skąd się to wzięło.

Świadek Andrzej Szadkowski:
Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie: Skąd? (...)

(str.46 stenogramu)
Przewodniczący poseł Marek Biernacki (PO):
(...) Czy pamięta pan, czy chłodnica była w samochodzie, czy nie? A numer samochodu, jak był spisywany, pamięta pan ten moment, to zdarzenie?

Świadek Mirosław Sut:
Na miejscu zdarzenia są prowadzone oględziny i jest pojazd, w tym przypadku był spalony, to czynności są prowadzone w kierunku ustalenia pojazdu, właściciela, czy pojazd... później ewentualnie sprawdzają, czy nie...

Przewodniczący poseł Marek Biernacki (PO):
Ja wiem, pan mi opowiada o szkole, a ja chcę się spytać, czy pamięta pan, czy podnieśliście tę maskę i zajrzeliście do środka?

Świadek Mirosław Sut:
Nie pamiętam, czy podnieśliśmy maskę, wiem, że na pewno były czynności w kierunku próby odczytania numeru VIN. Nie pamiętam, czy były jakieś skrawki, czy w całości tablica rejestracyjna tego pojazdu. (...)

Prawda jest taka, że policjanci najprawdopodobniej zidentyfikowali ten samochód po tablicy rejestracyjnej, która znajdowała się w bagażniku spalonego samochodu. Po numerach rejestracyjnych ustalili numer nadwozia.

Tutaj rodzi się drugie, bardzo ważne pytanie ;

dlaczego sprawcy w środku nocy odkręcają tablice rejestracyjne samochodu, który następnie podpalają ?

Wyjaśnieniem mogłoby być utrudnienie identyfikacji pojazdu. Jednak w takich okolicznościach, sprawcy zabraliby te tablice ze sobą, a nie wrzucali do bagażnika podpalanego samochodu.

Niestety, wówczas policjanci nie zadali sobie tego pytania.

Jeszcze trochę o chłodnicy...

(str.20)
Posel Grzegorz Karpinski (PO):
A czy w bagażniku samochodu była jakakolwiek część samochodowa? Czy pan taką okoliczność pamięta?

Swiadek Andrzej Szadkowski:
Nie pamiętam, czy była część samochodowa. W każdym razie wiem, ze jakieś rzeczy były. No mówię, no, jak to sobie przypominam, to już mówiłem. Były jakaś prasa czy jakieś książki. Tak bynajmniej sobie to kojarzę, ale czy cos jeszcze było, nie wiem. No, naprawdę, nie potrafię powiedzieć.

Posel Grzegorz Karpinski (PO):
Dobrze, a czy w kontekście tych części samochodowych, o które ja pytam, kojarzy pan, żeby pan rozpoznał tam elementy chłodnicy do samochodu?

Swiadek Andrzej Szadkowski:
Chłodnicy?

Posel Grzegorz Karpinski (PO):
Tak. W bagażniku spalonego auta.

Swiadek Andrzej Szadkowski:
Skoro była, to pewnie tak. (...)

Co w bagażniku robiła chłodnica ?


Odpowiedzi należy szukać w opisie uszkodzeń spalonego BMW.

W dniu 15.09.2009 przed Komisją Śledczą zeznania złożył Mariusz Protas (Komenda Miejska Płock), który po oględzinach w domu K.Olewnika został wraz z kilkoma innymi policjantami wysłany do Głowna ;

(str. 57)
Świadek Mariusz Protas:
Na miejscu był kompletnie spalony samochód, dało się rozpoznać tylko, że marki BMW. Stopiony był silnik razem z felgami. O ile pamiętam, to byliśmy jeszcze, jak ten wrak był brany na lawetę i dopiero jak...

(str. 62-63)
Poseł Paweł Olszewski (PO):
A czy zaglądaliście do samochodu, otwieraliście bagażnik?

Świadek Mariusz Protas:
Z przeproszeniem, tam nie było gdzie zaglądać.

Poseł Paweł Olszewski (PO):
Ale chce pan powiedzieć, że bagażnik się wypalił tak, że w ogóle nie było go?

Świadek Mariusz Protas:
Maska to były jakieś fragmenty. Koła stopione. Silnik wylał się na ziemię. Nie potrafię nic więcej dodać. (...)

(str.64 )
Świadek Mariusz Protas:
Ale z tego samochodu zostały tylko fragmenty blachy. Nic, co było z materiału innego niż metal i to nietopliwy, to...

(str.66-67)
Świadek Mariusz Protas:
W tej chwili, po ośmiu latach, ja mogę bajek naopowiadać, a nie powiedzieć, co tam było tak naprawdę. Pamiętam tylko, że było spalone BMW. W chwili, kiedy ja tam pojechałem, to nawet nie wiem, na jakiej podstawie ktoś stwierdził, że to jest to BMW.

Poseł Andrzej Dera (PiS):
Tam były jakieś ślady, nie wiem, spalonych tablic rejestracyjnych do odczytania?

Świadek Mariusz Protas:
Właśnie tego nie było. Wtedy ja osobiście nie widziałem żadnych cech identyfikujących ten samochód jako ten, o który miało nam chodzić.

Poseł Andrzej Dera (PiS):
Czyli według pana tam nie było żadnych takich możliwości, nawet bez jakichś środków technicznych, odczytania numerów rejestracyjnych tablic i tak dalej?

Świadek Mariusz Protas:
Nie.

Poseł Andrzej Dera (PiS):
Dokładnie się przyglądał pan temu wrakowi? Przepraszam za pytania, ale są poważne rozbieżności.

Świadek Mariusz Protas:
Po ośmiu latach? Po ośmiu latach ja naprawdę nie jestem w stanie powiedzieć nic więcej.

Poseł Andrzej Dera (PiS):
Ale coś takiego, jak odczytanie numeru tablic rejestracyjnych, to nawet po ośmiu latach pamiętałby pan.

Świadek Mariusz Protas:
Ale właśnie problem polega na tym, że ja, w chwili, kiedy tam pojechałem, nawet nie potrafiłem dojść po czym ktoś stwierdził, że to jest samochód Krzysztofa Olewnika. Nie widziałem na miejscu tablic. Silnik to, pamiętam, było stopione aluminium. Ot, tak że...

Poseł Andrzej Dera (PiS):
A czy była możliwość przy takim zniszczeniu samochodu odczytać numery nadwozia?

Świadek Mariusz Protas:
Nie jestem mechanoskopem. Prawdopodobnie mechanoskop by to zrobił, ale...

Poseł Andrzej Dera (PiS):
Ale przy... poza użyciem jakichś środków technicznych, tak na zewnątrz dokonując oględzin - o, w ten sposób - według pana wiedzy, patrząc na to, co wtedy pan widział.

Świadek Mariusz Protas:
Nie, nie. (...)

Spawa numeru nadwozia jest oczywista, nie był czytelny. Ważniejszy jest opis uszkodzeń, które miały być spowodowane pożarem ; "koła stopione. stopiony był silnik razem z felgami....silnik wylał się na ziemię .... silnik to, pamiętam, było stopione aluminium." Ten opis potwierdza również Marek Majewski, policjant z grupy Remigiusza M. (przesłuchany 8 lipca 2009, str. 18 stenogramu) ; "(...)Samochód został zabezpieczony, bo to był fragment praktycznie, to potopione wszystko było.(...)"

Jeżeli ktoś ma ochotę, może przeprowadzić doświadczenie. Proponuję wziąć puszkę po jakimś napoju (też z aluminium), wrzucić ją do ogniska, podlewać benzyną przez wiele godzin ... i gwarantuję, że się nie stopi. Zbyt niska temperatura.
Z drugiej strony gwarantuję, że stopienie puszki (z cienkiej blachy) jest o wiele łatwiejsze niż stopienie felgi samochodu... nie mówiąc już o bloku silnika, który (z natury) jest przygotowany ze stopu odpornego na działanie wysokich temperatur.

Te opisy "stopionych" felg i silnika, wskazują raczej na samochód, który uległ poważnemu wypadkowi, a następnie został podpalony. Skąd się tam wziął ?


Należy wrócić do zeznań świadków ;

(str.8-9 stenogramu)
Przewodniczący poseł Marek Biernacki (PO):
Czyli pan nie pamięta, jak pan mówi tak wyraźnie, że jak pan przyjechał na miejsce zdarzenia, że były ślady jeszcze drugiego samochodu? Bo w telegramie...

Świadek Andrzej Szadkowski:
Nie pamiętam.

Przewodniczący poseł Marek Biernacki (PO):
Tak jak mówię, właśnie tę informacją mamy, że dyżurny z pana posterunku właśnie powiadomił telegramem komendę miejską policji, informując...

Świadek Andrzej Szadkowski:
Być może byli policjanci na miejscu zdarzenia wtedy...

Przewodniczący poseł Marek Biernacki (PO):
...i powoływał się na pana, że pan stwierdził, że były ślady samochodu drugiego. Ja nie chcę... żeby była zbytnio sugerująca, więc tylko tak pytam. Pan tego nie pamięta?

Świadek Andrzej Szadkowski:
Ja tego nie pamiętam.
(...)

Poseł Zbigniew Wassermann(PiS):
Chodzi mi o to, czy to jest dokument przez pana sporządzony i czy pan tę treść podtrzymuje.

Świadek Andrzej Szadkowski:
Oczywiście, oczywiście przeze mnie, jak najbardziej.

Poseł Zbigniew Wassermann(PiS):
Dziękuję. Dobrze, to proszę wpisać, że w tym miejscu okazano świadkowi akta (...) , to jest protokół oględzin samochodu osobowego, a później kartę 36, notatkę urzędową, z treści której wynika, że świadek przeprowadzał oględziny samochodu i podczas tej czynności zauważył przed tym danym samochodem widoczne ślady zawracania innego pojazdu, i na podstawie rozstawu osi i bieżnika opon doszedł do wniosku, że to był podobny samochód do tego, który był spalony. (...)

Wskazane ślady drugiego samochodu, nie zostały zabezpieczone (podobnie jak wiele innych dowodów w tej sprawie).

Z opisu wynika, że drugi samochód jechał przed (spalonym później) BMW. W jakim celu ta komplikacja ? Z drogi głównej (na Łowicz) należało skręcić w polną drogę. Po ok. 200 metrach BMW zostało podpalone, było wiadomo, że jadący przed nim samochód będzie musiał zawrócić. Nocą, po zaoranym polu - zawracać. Po co w ogóle przed nim jechać ?

No, chyba ... że drugim samochodem była laweta. Po dowiezieniu BMW w miejsce spalenia (musiała tam dojechać) zawróciła. Stąd wrażenie, że jechała "przed" BMW (a tak naprawdę jechała "pod" BMW). Przywieziony samochód pochodził ze szrotu, przez co można wyjaśnić obecność chłodnicy w bagażniku (w normalnie użytkowanych samochodach nie jest to odpowiednie miejsce dla chłodnicy, na szrocie - tak). Był to samochód powypadkowy, którego nie było możliwości sprzedać nawet na części, ze względu na zakres uszkodzeń (opis stanu technicznego, wyrażony przez policjantów). Był to samochód mocno "bity". W noc uprowadzenia, sprawcy wrzucają do bagażnika tablice rejestracyjne samochodu Jacka, podpalają ten złom ... a reszta jest znana.


W pierwszej połowie 2010 roku, specgrupa CBŚ pod nadzorem Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku, ponownie analizuje ten wątek (podobnie jak wiele innych). Dostrzegają, że w sporządzonej przed laty ekspertyzie został wskazany kolor lakieru spalonego BMW, który... różni się od lakieru samochodu Jacka. Te (i inne) wątpliwości, można by rozstrzygnąć przez ponowne przeprowadzenie badań spalonego samochodu.

Problem w tym, że tego samochodu już nie ma....


Wracając do początku...
Uprowadzenie Krzysztofa Olewnika, nie mogło wynikać z jakiejś nagłej, nieprzewidzianej sytuacji.

Przypuśćmy, że dochodzi do pobicia, w ramach szamotaniny pada strzał, ktoś ginie ... i zostaje podjęta decyzja o uprowadzeniu Krzysztofa. Jest już grubo po północy. Pomimo tego, że sytuacja (uprowadzenie) nie została przez sprawców przewidziana, nie wpadają w panikę. Zdają sobie sprawę z tego, że będą poszukiwani. Dlatego postanawiają zmylić trop. W tym celu "załatwiają" na jakimś szrocie samochód, którego marka, model i kolor mogą później wskazywać na to, iż jest to ten sam samochód, który właśnie stoi przed domem Krzysztofa Olewnika (czyli samochód Jacka). Usuwają numery nadwozia.
Później już "tylko" zorganizować lawetę, która ze szrotu przewozi ten złom do Głowna. Tam też udają się sprawcy, żeby wrzucić tablice rejestracyjne do bagażnika.

Około trzech godzin od chwili (nieplanowanego) uprowadzenia, kilkadziesiąt kilometrów od domu Krzysztofa, przy nasypie kolejowym płonie już samochód - marka, model i kolor zbliżony do samochodu Jacka (numery nadwozia usunięte). Całość przedsięwzięcia jest tym bardziej utrudniona, że przebiega w środku nocy.

Według mnie - nawet przy stalowych nerwach, dużych możliwościach, takie działanie w opisanej sytuacji jest praktycznie niewykonalne. Numer z samochodem musiał być wcześniej przygotowany. Skoro tak, to sprawcy musieli zakładać, że będą prowadzone poszukiwania - to oznacza, że uprowadzenie było planowane.

Wersja nieplanowanego uprowadzenia zakłada także, że jakieś osoby dopiero nad ranem zacierały ślady w domu Krzysztofa, podrzuciły pewne dowody.... itd. Nie rozumiem, dlaczego sprawcy mieliby przyjąć taką kolejność działania. Dlaczego nie zrobili tego bezpośrednio w chwili uprowadzenia ?
Wydaje się być racjonalne, że sprawcy powinni pierwsze zadbać o zatarcie śladów na miejscu przestępstwa, a dopiero później realizować mylenie tropu przez spalenie samochodu. Nie odwrotnie...


W spawie spalonego BMW występują dwa elementy świadczące na korzyść Jacka.

W dniu 28 sierpnia przed Komisja zeznania złożył Andrzej Popiolek (w czasie uprowadzenia policjant, kierownik sekcji WPA - pozwolenia na bron, nadzór nad agencjami ochrony itd.), jeden z uczestników feralnej imprezy.

(str. 18 stenogramu )
Poseł Leszek Aleksandrzak (Lewica):
(...) 17 listopada napisał pan pismo do naczelnika sekcji dochodzeniowo-śledczej w Płocku dotyczące przekazania informacji o postępowaniu w sprawie cofnięcia pozwolenia na broń palną bojową Jackowi Krupińskiemu. Przypomina pan sobie zdarzenie? I jaki był finał tego zdarzenia, z jakiego powodu to pismo, i jaki był finał?

Świadek Andrzej Popiołek:
To znaczy, w trakcie... Po kolei. Pan Jacek Krupiński miał pozwolenie na broń do ochrony osobistej i, z tego, co pamiętam, z tego spotkania został odwieziony przez nas, natomiast zostawił samochód i my w ogóle o tym nie wiedzieliśmy, że po prostu... bo nawet gdyby powiedział, że taką broń ma albo posiada przy sobie tę broń i spożywa alkohol, to po prostu każdy by mu zwrócił uwagę: To chłopie, niedaleko - przepraszam bardzo - człowieku niedaleko mieszkasz, to po prostu odwieź tę broń, przyjedź, 5 minut i nic, jak to się mówi, nie będzie. Natomiast z tego, co ja pamiętam, ta broń została przez niego włożona - tak wynikało z materiałów potem - została włożona przez niego do skrytki samochodu i ten samochód został uprowadzony z posesji pana Krzysztofa Olewnika. No i wiadomo, doszło w tym momencie do nieumyślnej, powiedzmy, do nieumyślnej utraty broni i z racji tego musieliśmy wszcząć postępowanie w kierunku cofnięcia pozwolenia na broń panu Krupińskiemu, a ponieważ to jest broń palna bojowa, ostra, niestety, za to grożą sankcje karne. I potem zakończyło się, z tego, co sobie przypominam, chyba nawet jakimś wyrokiem, ale jak, to już nie pamiętam.

Poseł Leszek Aleksandrzak (Lewica):
Czyli rozumiem, że cofnięte zostało pozwolenie i sprawa zakończyła się jakimś wyrokiem.

Świadek Andrzej Popiołek:
Tak. (...)

Po pierwsze, Jacek nie zostawiałby własnej broni w schowku samochodu, gdyby wiedział, ze ten samochód zostanie skradziony. Może Jacek tej broni zapomniał albo nie znał szczegółów planowanego przestępstwa (kradzieży samochodu) przez wspólników ? Też nie. Gdyby sprawcy byli wspólnikami Jacka, weszli w posiadanie jego broni w efekcie jakiegoś błędu, pomyłki, nieporozumienia itp., to ... przecież oddaliby tę broń Jackowi. Nie stwarzaliby swojemu wspólnikowi problemów (odebranie pozwolenia na broń + wyrok w sprawie karnej).

Po drugie, spalone BMW ma usunięte numery nadwozia, w bagażniku tablice rejestracyjne samochodu Jacka. Te okoliczności wskazują, ze samochód Jacka jest ... prawdopodobnie samochodem kradzionym. W ten sposób sprawcy, w sposób planowany (spalenie tego samochodu w opisanych okolicznościach nie było przypadkiem) skierowali podejrzenia przeciwko Jackowi. Nie mógł być ich wspólnikiem...


CDN...

Krzysztof_Bielsko
olewnika@poczta.onet.pl


Strona główna ; http://olewnika.republika.pl





mBaner.pl