Bielsko-Biała, 28 grudnia 2010 r.

W ramach uzupełnienia treści
- z dnia 27 października b.r. ("Prawdziwy zleceniodawca") ,
- z dnia 17 listopada ("Kłamstwa Piotrowskiego (cz.1)") ,
- z dnia 29 listopada ("Kilka tematów...") ,
- z dnia 2 grudnia ("Komentarze na blogu Natalii...") ,
- z dnia 12 grudnia ("Uprowadzenie improwizowane ? ") ,


KŁAMSTWA PIOTROWSKIEGO (cz.2)

"(...) - Wojciech Franiewski planował też uprowadzenie córki Włodzimierza Olewnika - usłyszeliśmy wczoraj w sądzie od Ireneusza Piotrowskiego - Nie wiem, jak ma na imię, chyba Danka. Wiem, że jest młodsza, ma męża lekarza i studiowała w Anglii. Dlaczego? Franiewski wymyślił, że jak Olewnik nie chce zapłacić okupu za jedno dziecko, to na pewno zapłaci za dwoje. Wiedzieli, że siostra Krzysztofa ma szkołę. Skąd? Wiele wiedzieli od Krzyśka, poza tym przy porwaniu zabrali teczkę ze zdjęciami, dokumentami, fakturami, wyciągami z kont. Kobietę namierzało pięciu bandytów. Ustalili, gdzie znajduje się jej mieszkanie. Wycofali się, ponieważ "nowodworscy" (trzej porywacze z Nowego Dworu Mazowieckiego, którzy uprowadzili też Krzysztofa) wycofali się. Ochroniarz ze szkoły zrobił im zdjęcie, gdy kręcili się w pobliżu. Poza tym doszli do wniosku, że siostra porwanego może spodziewać się uprowadzenia i ma GPS-a pod skórą.(...)"

Już po odebraniu okupu, miało podobno dojść do zamordowania ojca Krzysztofa. Dlaczego ?

"- Bo robił szum wokół sprawy, przez niego ukazywały się artykuły w prasie - tłumaczył Ireneusz Piotrowski. I wyjaśniał: - Pojechałem z Robertem Pazikiem do Franiewskiego Najpierw opier... mnie za wpadkę policją [na działkę, na której więziony był Krzysztof Olewnik, przyjechała policja, która szukała Piotrowskiego po tym, jak go złapała na jeżdżeniu samochodem pod wpływem alkoholu. Mało brakowało, by odkryli ukryte więzienie]. Potem powiedział, że jeśli chcę się poprawić, to mam "puknąć" Włodzimierza Olewnika. Powiedział, że mam strzelać prosto w głowę, i przyniósł zawinięty w coś pistolet. To był rewolwer gazowy przerobiony do strzelania ostrą amunicją, miał mały kaliber. Dał mi też szmatkę do czyszczenia broni i pudełko z amunicją. Miałem go namierzyć, sprawdzić, gdzie i kiedy jeździ. Pazik zawiózł mnie z powrotem do Drobina. Pytałem go po drodze, jak mam to zrobić, a on mówił: "Skoro chlałeś, to masz za swoje. Mnie Wojtek nic nie mówił [to Robert Pazik udusił Krzysztofa], niech każdy robi po swojemu". Nie miałem zamiaru zabijać Włodzimierza Olewnika. Zakopałem pistolet i wpadłem w cug alkoholowy, pobiłem się i ktoś ugodził mnie nożem. Jak wróciłem do Franiewskiego, ten kazał mi zaszyć esperal. Kazał mi kupić starter do telefonu i zapowiedział, że będzie mnie teraz kontrolował. Ale esperal wydłubałem. Po świętach wróciłem do Wojtka i powiedziałem, że Olewnik jest chory. Franiewski na to, że może "sam zdechnie", więc "nie będziemy wsadzać kija w mrowisko(...)".


W zakresie tych wyjaśnień Piotrowskiego kilka uwag.

1) Rodzina Krzysztofa nigdy nie odmawiała zapłacenia okupu. Dlatego uzasadnienie przygotowań do uprowadzenia Danuty Olewnik ("nie chce zapłacić okupu za jedno dziecko, to na pewno zapłaci za dwoje"), jest bezpodstawne.
Gdyby nawet istniał zamysł takiego uprowadzenia (z jakichkolwiek powodów), nie było żadnych podstaw do "namierzania". Danuta Olewnik wielokrotnie jeździła z okupem w miejsca wyznaczane przez sprawców. Gdyby mieli zamiar dokonać uprowadzenia, mogliby sami wskazać (najodpowiedniejsze dla siebie) miejsce i czas.
No tak, tylko nie można uprowadzać kogoś, kto przywozi okup, na podstawie argumentu ; "nie chce zapłacić okupu za jedno dziecko, to na pewno zapłaci za dwoje".

Totalna sprzeczność występuje pomiędzy tymi wyjaśnieniami, a opisywanymi przez Piotrowskiego okolicznościami wytypowania K.Olewnika na ofiarę ; "bo mieszkał sam". Danuta Olewnik nie mieszkała sama... Skąd w ogóle pomysł na jej uprowadzenie ?

Dziwne jest to, że Piotrowski zna pewne szczegóły planowanego uprowadzenia Danuty ... ale nie jest pewny, jak ma na imię ("chyba Danka").

Poza tym sprawcy w innym miejscu zeznają, że żaden z nich nie wiedział więcej, niż wiedzieć musiał. Dlatego (podobno) nie można wyjaśnić niektórych okoliczności tej zbrodni. Franiewski zabrał prawdę do grobu ? Może tak (myślę jednak, że nie). Skoro w przygotowaniach do uprowadzenia Danuty brali udział "nowodworscy", to skąd wiedza Piotrowskiego na ten temat ? O tym wiedzieć nie powinien...

2)Gdyby na podstawie argumentu ; "bo robił szum wokół sprawy, przez niego ukazywały się artykuły w prasie", miał być ktokolwiek zamordowany, to według mnie na ofiarę zostałby wytypowany ktoś inny...

Na szczęście tego tematu nie poruszyłem znacznie wcześniej, bo zapewne wskazałbym ponownie (odnosiłem się kiedyś do tego tematu na forum "Superwizjera") Danutę Olewnik. W kontekście ostatnich wydarzeń (ktoś poluzował śruby w kołach jej samochodu), moja publikacja mogłaby zostać odebrana w sposób niejednoznaczny (sugestia - "rada" - ostrzeżenie - groźba ?). Co gorsza, zakończona realizacją.

Teraz to nie ma już tak wielkiego znaczenia. Już się stało. Na miejscu D.Olewnik zastanowiłbym się nad wydarzeniami z ostatnich miesięcy. Jeżeli sprawę poluzowanych śrub odbierać w kategorii groźby, zastraszenia, czy nawet próby zabójstwa (tego nie można wykluczać), to należałoby się zastanowić nad wydarzeniami z ostatnich miesięcy. Jeżeli to efekt decyzji Zleceniodawcy, to musiał mieć konkretny powód, żeby zdecydować się na takie działanie. Właśnie teraz...
Jeżeli Danuta Olewnik w ostatnim czasie zaczęła się zastanawiać nad teoriami, których wcześniej nie brała (przynajmniej oficjalnie) pod uwagę, z kimś podzieliła się efektami swoich przemyśleń, to ... może to być słuszny trop, skoro sprowokował Zleceniodawcę.

Wracając do zeznań Piotrowskiego...
Nawet gdyby (z jakichkolwiek powodów) ktokolwiek z rodziny Olewników został zamordowany, to nie wierzę, by ustał "szum wokół sprawy"... wręcz przeciwnie. Nie było motywu do takiego działania. Przeciwnie, cała grupa nie była zainteresowana nawet tym, by kogokolwiek z Olewników przypadkowo potrącił samochód, bo to wzmagałoby podejrzenia, co za tym idzie "szum wokół sprawy". Ostatecznie, Franiewski miał podobno dostrzec ten problem, odwołując rzekome zlecenie zabójstwa ("nie będziemy wsadzać kija w mrowisko"). Wcześniej nie dostrzegł tego, co jest tak oczywiste ?

3)Piotrowski otrzymał broń, resztę miał (jak twierdzi) sam zaplanować zorganizować i wykonać. Korzyść z takiego mordu dla grupy żadna (co opisałem wyżej), natomiast ryzyko olbrzymie. Zwłaszcza, że miał działać sam. Ewentualne błędy popełnione przez niego w czasie przygotowań i realizacji takiego morderstwa, zagrażały bezpieczeństwu wszystkich. Franiewski miał się tym nie interesować ?

Tym bardziej wątpliwe, że to morderstwo miało być dla Piotrowskiego formą "kary" za ... wcześniej popełnione błędy (doprowadził do pojawienia się policjantów na działce).

Dlaczego Piotrowski nie oddał broni, skoro zaniechano zamiaru dokonania zbrodni ? Franiewski nie pytał o ten pistolet, nie domagał się zwrotu ? Zapomniał....? Sprawcy pozbywają się broni, chcąc pozbyć się dowodu zbrodni. Skoro do zbrodni nie doszło, to nie było żadnego powodu.

Co do "namierzania" W.Olewnika, to podobna sprawa jak z Danutą Olewnik. Nie było powodu. Zdarzenia opisywane przez Piotrowskiego miały mieć miejsce już po przekazaniu okupu. Sprawcy mogli zażądać, żeby W.Olewnik zjawił się w określonym miejscu i czasie "po odbiór syna". Z pewnością przyjechałby...


Jaki cel tymi kłamstwami chciał osiągnąć Piotrowski ?

"(...) Przez te dwa lata porywacze szukali sposobu na bezpieczne odebranie okupu. Kontaktowali się z rodziną, przesyłając listy, które dyktowali Krzysztofowi Olewnikowi. Albo nagrywali mężczyznę na dyktafon i odtwarzali nagranie przez telefon. Z jednej strony nie mieli pomysłu, jak zabrać pieniądze, z drugiej - sprawdzali, czy rodzina porwanego współpracuje z policją. - To był też sposób na udręczenie i zmęczenie rodziny, by podjąć okup w nieoczekiwanym momencie - mówiła przewodnicząca składu sędziowskiego Ewa Bońkowska-Konca.(...)"

(...) - Zabójstwo było zaplanowane od początku, gdy nie wychodziło odebranie okupu - twierdziła sędzia Ewa Bońkowska-Konca. I podkreślała, że herszt grupy Wojciech F. gotów był zabić każdego, kto mu przeszkadzał, tak jak planował także zabójstwo ojca Krzysztofa Olewnika - Włodzimierza. I przypomniała, że grupa napadła także na dom w Teresinie, gdzie na oczach trójki małych dzieci skrępowali ich matkę i polewali wrzątkiem, by wydała kosztowności i pieniądze.(...)

Sąd przyjął zeznania Piotowskiego za prawdziwe, taki efekt...

Nie wierzę w to, żeby ktokolwiek, decydując się na uprowadzenie dla okupu, nie miał pomysłu "na bezpieczne odebranie okupu" (chociaż Kościuk też o tym wspomina w swoich zeznaniach). Jak już wspominałem, sprawcy spodziewali się braku współpracy Olewników z Policją (a takie założenia były uzasadnione). Ostatecznie, pierwotny plan nie wyszedł, a drugi nie istniał. Faktycznie, w tym momencie powstał problem...

Podobno "(...) Wojciech F. gotów był zabić każdego, kto mu przeszkadzał, tak jak planował także zabójstwo ojca Krzysztofa Olewnika - Włodzimierza. (...)
No tak, tylko należałoby dodać, że sprawcy byli gotowi zabić (Włodzimierza) ew. uprowadzić (Danutę) każdego, pod warunkiem, że pochodził z rodziny Olewników. Dlaczego ?

W Teresinie nie doszło do zabójstwa, a nawet uprowadzenia ... chociaż Franiewski miał tłumaczyć przecież Piotrowskiemu (uzasadniając rzekomy powód uprowadzenie K.Olewnika), że ", najlepiej jest porwać kogoś bogatego i wziąć okup."
Dlaczego tej kobiety nie uprowadzili ... albo nie uprowadzili sobie kogoś innego ?

Brzmi głupio, ale można odnieść wrażenie, że sprawcy byli gotowi uprowadzać i mordować wszystkich dookoła, nawet z najbardziej błahych powodów (np. W.Olewnika - "bo robił szum") ale tylko w stosunku do Olewników... bo przecież nikogo więcej oprócz K.Olewnika nie uprowadzili i nie zamordowali (a przynajmniej nic o tym nie wiadomo).

Dlaczego Piotrowski kłamał ?

Po pierwsze, składając obszerne wyjaśnienia, liczył na nadzwyczajne złagodzenie kary. Po wyroku w pierwszej instancji, na takich założeniach opierał swoją apelację (podobnie jak Rechul).

Po drugie, odciągał uwagę od prawdziwych motywów działania. Gdyby przyjąć, że sprawcy potrafili wszystkich uprowadzać (jak planowali Danutę) albo mordować (jak planowali Włodzimierza), to sprawa uprowadzenia i zamordowania K.Olewnika sprowadza się do przypadku, jakiegoś zbiegu okoliczności. Jednocześnie całkowicie odpada uprowadzenie i zamordowane Krzysztofa Olewnika ; konkretnej osoby, na konkretne zlecenie.
A tak własnie było...

Zleceniodawcy nie chodziło o uprowadzenie (i zamordowanie) kogokolwiek z rodziny Olewników. Chodziło konkretnie o Krzysztofa.

Gdyby było inaczej, uprowadzenie Krzysztofa miało na celu jakieś ukaranie całej rodziny w zamian za ... "coś" (istnieje kilka takich wersji) to Piotrowski nie opowiadałby bajek, z których wynika, że cała rodzina była zagrożona z ich strony (chociaż nie wyjasnia racjonalnie; dlaczego?). Bo ... skoro kłamie, to nie powiedziałby prawdy. Piotrowski zmyśla w opisach zagrożeń Olewników, a chcący powiedzieć prawdę, nie musi tego robić.


DRUGA OFIARA

Chociaż nie wierzę w to, że Piotrowski miał zamordować W.Olewnika, to jego opis jest bardzo szczegółowy, realistyczny. Chciałbym w tym miejscu wrócić do tematu drugiej ofiary (post zamieściłem niegdyś na forum "Superwizjera").

(...) policja zupełnie zignorowała anonim jaki otrzymał w styczniu 2003 roku Pan Włodzimierz: "[org] Panie Olewnik, nie chcę śmierci Krzyśka, a wiem, że grozi mu niebezpieczeństwo. Dotarła do moich uszów wiadomość, że porywacze chcą go zabić, jeżeli pan może w jakiś sposób znaleźć Piotrowskiego Boksera on jest kluczem do zagadki. Słyszałem, że ukrywa się koło Dworu Mazowieckiego i pilnuje Krzyśka, kontaktuje się z nim Pazik, bywa też czasami w Drobinie".(źródło ; blog Natalii).

Skoro przez sprawców było planowane zabójstwo K.Olewnika, to autor tego anonimu musiał zginąć. O planowanym morderstwie dowiedział się zapewne od sprawców przez przypadek, Piotrowski musiał się gdzieś wygadać pod wpływem alkoholu.

Autor tego anonimu nie znał szczegółów. Gdyby wiedział, że w otoczeniu Olewników jest osoba współpracująca ze sprawcami, nie wysyłałby tego anonimu do W.Olewnika.

Sprawcy dowiedzieli się o treści tego anonimu, podobnie jak o wszystkich innych zdarzeniach występujących w otoczeniu Olewników. Skąd wystąpił ten "przeciek" ze strony sprawców ? To wynika już z treści anonimu ; Pazik albo Piotrowski. Ustalenie autora nie stanowiło problemu, bo Piotrowski musiał pamiętać w czyim towarzystwie ostatnio pił i ... za dużo gadał.

Opis Piotrowskiego, (dotyczący zamiaru zabójstwa W.Olewnika) wygląda zupełnie inaczej, jeżeli przyjmiemy, że Piotrowski miał "puknąć" autora anonimu. W ten sposób mógł "się poprawić" w związku z zachowaniami, jakich dopuszczał się pod wpływem alkoholu (nie jazdę samochodem, tylko gadatliwość). Być może, w samochodzie Pazik naprawdę powiedział mu ; "skoro chlałeś, to masz za swoje" (komentując wyznaczenie Piotrowskiego do dokonania tej egzekucji), a autor anonimu został zamordowany (zgodnie z zaleceniami Franiewskiego) strzałem w głowę.... Później broń została zakopana.

Wątek związany z esperalem potwierdza skłonności Piotrowskiego do alkoholu. Miał przestać pić, by nie powtórzyła się sytuacja, w której jego gadatliwość może doprowadzić do ujawnienia okoliczności porwania Krzysztofa. Inne argumenty nie są uzasadnione, bo trudno dać wiarę, by Franiewski w jakikolwiek sposób przejmował się losem (zdrowiem ?) samego Piotrowskiego. Krótko po "wpadce" z wizytą policjantów na działce, Krzysztof został zamordowany. Nie istniało niebezpieczeństwo, że podobna sytuacja może się kiedykolwiek powtórzyć.

Związek logiczny pomiędzy pojawieniem się policjantów na działce, a rzekomym wyznaczeniem Piotrowskiego do zabicia ojca Krzysztofa jest ... żaden. Natomiast pomiędzy pojawieniem się anonimu, a wyznaczeniem Piotrowskiego do zamordowania jego autora (jako odpowiedzialnego za "przeciek") - olbrzymi.

Wróciłem do tego tematu, w związku z odnalezieniem śladów DNA nieznanej osoby...

Autorem anonimu jest osoba z otoczenia Pazika, Pitrowskiego albo Eugeniusza D. (ps."Gienek" - anonim pojawia się po jego kontaktach z rodziną Olewników). Ta osoba "zniknęła" pomiędzy pojawieniem się anonimu (styczeń 2003) a odebraniem okupu przez sprawców(lipiec 2003).


O FRANIEWSKIM...

Czytając wyjaśnienia Piotrowskiego (opisane dzisiaj i te wcześniejsze), można odnieść wrażenie, że Franiewski był najgłupszym ze sprawców, a jego rola "szefa" wynikała tylko z bezwzględności, brutalności - co za tym idzie, strachu podległych mu osób (celowo nie używam słowa "ludzi").

Nie będę ponawiał wszystkich, opisanych wcześniej argumentów.

Wynika z nich, że Franiewski nie potrafił myśleć samodzielnie (tak miało być w przypadku wytypowania K.Olewnika na ofiarę - gdyby Piotrowski nie wskazał K.Olewnika, to Franiewski nie potrafiłby uprowadzić nikogo).

Franiewski nie potrafił przewidywać, planować, myślał krótkowzrocznie albo wcale. Tylko dlatego mógł podjąć decyzję o uprowadzeniu Danuty oraz zabójstwie Włodzimierza - rezygnując później z tych zamiarów, które (z punktu widzenia interesów sprawców) od samego początku należało sklasyfikować gdzieś pomiędzy głupimi albo jeszcze głupszymi.

Piotrowski stara się przekonać, że Franiewski był podobny do Kościuka - byłego bagażowego, dla którego zajmowane stanowisko stanowiło szczyt możliwości intelektualnych.

Czyżby Franiewski taki był ? Z blogu Natalii ; "(...)Funkcjonariusze CBŚ z Płocka tak go określili: "Inteligentny, bezwzględny facet. Twardziel, który nigdy się nie łamie. Przestępca, ale z zasadami. Mówił, że ceni tych, co potrafią oszukać, coś sprytnie ukraść, nienawidzi tych, co zabijają, krzywdzą ludzi" - tu się aż tak pomylili... (...)

Uwaga jedna, Franiewski "mówił", że "nienawidzi tych, co zabijają, krzywdzą ludzi." Wydaje się to być w sprzeczności z faktem zamordowania K.Olewnika. Tylko pozornie. Franiewski nie zabił K.Olewnika... a do bezpośrednich wykonawców egzekucji (Pazika, Kościuka) nie musiał czuć szacunku. To była "praca" a nie każdego w pracy się lubi...

Z blogu Natalii, gdy Franiewski został już zatrzymany... ; (...) W jednym z listów opisywał sen tłumacząc, że zdaje mu się, że go wrabiają, że w śledztwie coś knują, ale że wszystko się wyda na sprawie bo sąd nie jest głupi. Prosi Katarzynę, której zabroniono widywać się z mężem ponieważ też ma postawione zarzuty o czym Franiewski nie wie, aby znalazła robotników, którzy budowali im kominek w Kałuszynie - oni potwierdzą, że Krzyś nie był tam przetrzymywany.(...)

O czym tak naprawdę pisał Franiewski ?
Kominek w Kałuszynie zbudował Stanisław Owsianko, jeden ze skazanych w tej sprawie. Katarzyna miała udać się do tego "robotnika budowlanego", czyli osoby obcej (co za tym idzie, bardziej wiarygodnej jako świadek). On miał potwierdzić "niewinność" Franiewskiego. Ten tekst ; "w śledztwie coś knują, ale że wszystko się wyda na sprawie bo sąd nie jest głupi", świadczą dobitnie o tym, że Franiewski zdawał sobie sprawę z tego, że jego korespondencja będzie czytana przez "osoby trzecie". Przewidywał.

Cały "życiorys" Franiewskiego opisany na blogu Natalii, to opis życia (zachowań) do którego idealnie pasuje opinia CBŚ w Płocku. Gdyby Franiewski był tak "przybity" jak sugeruje to Piotrowski, nie potrafiłby zorganizować tak wielu ucieczek (nawet przy pomocy innych osób), unikać latami odpowiedzialności karnej...


Nieco odszedłem od tematu Zleceniodawcy. Z jednej strony chciałem zamknąć temat kłamstw Piotrowskiego, a z drugiej strony odnieść się do ostatnich wydarzeń (koła w samochodzie Danuty Olewnik oraz DNA niezidentyfikowanej osoby). Oczywiście wrócę do tematu, bo Zleceniodawcę można określić również na innej podstawie, dochodząc (w inny sposób) do tej samej, wąskiej grupy osób...


CDN...

Krzysztof_Bielsko
olewnika@poczta.onet.pl


Strona główna ; http://olewnika.republika.pl





mBaner.pl