Bielsko-Biała, 22 kwietnia 2011 r.
W ramach uzupełnienia treści
- z dnia 27 października "Prawdziwy zleceniodawca"
- z dnia 17 listopada "Kłamstwa Piotrowskiego (cz.1)"
- z dnia 29 listopada "Kilka tematów..."
- z dnia 2 grudnia "Komentarze na blogu Natalii..."
- z dnia 12 grudnia "Uprowadzenie improwizowane ? "
- z dnia 28 grudnia "Kłamstwa Piotrowskiego (cz.2)"
- z dnia 29 grudnia "Samouprowadzenie (cz.1)"
- z dnia 16 stycznia "Samouprowadzenie (cz.2)"
- z dnia 13 marca "Przesłuchanie Wojciecha Kęsickiego (cz.1) "
- z dnia 3 kwietnia "Przesłuchanie Wojciecha Kęsickiego (cz.2) "
PRZESŁUCHANIE WOJCIECHA KĘSICKIEGO (cz.3)
Ktoś napisał do mnie, że gdyby wierzył w zabobony, to uznałby, że problemy z dyskiem (o czym wspominałem w poprzedniej części) to efekt jakiegoś fatum, które ciąży nad sprawą K.Olewnika.
Kilka dni później przekonałem się, że autor video zamieszczonego w poprzedniej części (Parni Valjak - Ljubavna) podmienił jego treść. Postanowiłem (bardziej dla zasady) przywrócić wszystko do poprzedniego stanu... i wszystko działa już normalnie.
Dowód, że to jednak nie fatum ;)
Wracając do tematu....
"PAJDA" DLA KĘSICKIEGO
Kęsicki (na wniosek Remigiusza M.) otrzymuje od komendanta wojewódzkiego zakaz zajmowania się sprawą K.Olewnika.
Zeznaje Włodzimierz Olewnik (4.09.2009, str. 49) ;
Poseł Zbigniew Wassermann (PiS):
Proszę pana, czy wie pan, dlaczego Kęsicki został dopuszczony do tej sprawy?
Świadek Włodzimierz Olewnik:
On się tłumaczył, że ma właśnie, że dobrze żyje z komendantem Marcinkowskim i komendant
Marcinkowski zna relacje jego z naszą rodziną.
Poseł Zbigniew Wassermann (PiS):
Za zgodą Marcinkowskiego?
Świadek Włodzimierz Olewnik:
Tak.
Poseł Zbigniew Wassermann (PiS):
Jak on długo funkcjonował w takiej roli u państwa? Jak długo?
Świadek Włodzimierz Olewnik:
Uważam, że gdzieś do połowy stycznia, ciężko mi powiedzieć, ze trzy miesiące.
Poseł Zbigniew Wassermann (PiS):
Czy to się odbywało w godzinach pracy?
Świadek Włodzimierz Olewnik:
Tak, różnie przyjeżdżał. W godzinach pracy, a to twierdził, że urlop ma. I takie rzeczy.
I wreszcie o coś się rozeszło, że jak ja do Mindy powiedziałem, że mi się ten Kęsicki nie
podoba, on przyjechał i powiedział: Przyjechałem od komendanta, to znaczy od Marcinkowskiego.
I użył sformułowania, że dostał pajdę. A my: Co to jest pajda?
Poseł Zbigniew Wassermann (PiS):
Czyli, że Marcinkowski go odwołał?
Świadek Włodzimierz Olewnik:
Tak. Takie wyrażenie, bo ja nie wiedziałem, co to pajda w języku policyjnym.
Na tę okoliczność komendant Marcinkowski zeznał ;
(str.95)
Przewodniczący poseł Marek Biernacki (PO):
W aktach sprawy znajduje się wypowiedź jednego ze świadków, który właśnie mówił,
że pan Wojciech Kęsicki powiedział, że ma zakaz, że - dokładnie, jak to powiedział, ma
pajdę, tak, pajdę - ma zakaz zajmowania się tą sprawą i komendant Marcinkowski mu
zakazał właśnie zajmowania się tą sprawą.
Świadek Zdzisław Marcinkowski:
Być może kolejne ogniwa służbowe przekazały mu taką informację, że ja coś zakazałem,
ale ja na ten temat nic nie wiem, bo ja się z nim bezpośrednio nie kontaktowałem.
Przewodniczący poseł Marek Biernacki (PO):
O to mi chodziło. Dziękuję bardzo.
Świadek Zdzisław Marcinkowski:
Ja wiem, że nieraz moi współpracownicy wydawali innym polecenia, powołując się na
moje słowa, natomiast to nie musiało znaczyć, że ja byłem bezpośrednio obecny czy też
ja wydawałem jakiekolwiek polecenie temu człowiekowi.
Przewodniczący poseł Marek Biernacki (PO):
Ta decyzja akurat była słuszna. Mi chodzi tylko o to, czy było to powiązanie takie bliższe
między panem Wojciechem Kęsickim a panem komendantem? Dlatego moje pytania do
tego zmierzały. Czy pan Kęsicki nie interesował się tą sprawą w imieniu pana, na którą
się prawdopodobnie powoływał, zajmując się w komendzie miejskiej w Płocku sprawą
porwania Krzysztofa Olewnika?
Świadek Zdzisław Marcinkowski:
Pan Kęsicki nie był przeze mnie w niczym kierowany ani inspirowany w tej sprawie.
Co na to wszystko Wojciech Kęsicki ?
(str.68)
Poseł Zbigniew Wassermann (PiS):
A czy pan wie, że był sporządzony raport, zarówno przez pana Mindę, jak i przez biuro,
BSK Komendy Głównej Policji w sprawie pańskiego postępowania, które utrudnia postępowanie
i doprowadziło do zerwania kontaktów rodziny z Policją?
Świadek Wojciech Kęsicki:
Przepraszam, to pan Minda tak przedstawia, tak?
Poseł Zbigniew Wassermann (PiS):
Ja mówię o 2 dokumentach: jeden to jest raport pana Mindy, a drugi to jest sprawozdanie
biura, BSK z Komendy Głównej Policji.
Świadek Wojciech Kęsicki:
Panie przewodniczący, nic nie wiem, proszę pana Mindę zapytać.(...)
Działania Kęsickiego oraz późniejszy zakaz utrzymywania z nim kontaktów, został skomentowany przez policjantów ;
Kazimierz Kuchta ;
(str.118)
Świadek Kazimierz Kuchta:
(...) Ja z panem Kęsickim, z funkcjonariuszem Kęsickim rozmawiałem dotąd, dopóki to
ja, że tak powiem, tę sprawę nadzorowałem, czyli te pierwsze kilka dni. Później były te
rozmowy przypadkowe na korytarzu, ponieważ pan Kęsicki pracował w tym budynku
właśnie, gdzie siedzibę miała grupa, i od pewnego momentu, nie potrafię podać, sprecyzować,
jakiegoż konkretnego dnia, pan Minda zakazał kontaktów z panem Kęsickim.
Poseł Andrzej Mikołaj Dera (PiS):
Była taka, takie polecenie służbowe, tak?
Świadek Kazimierz Kuchta:
Tak, takie polecenie było, tak, oczywiście.
Jan Mańkowski
(3.07.2009, str.58)
Poseł Zbigniew Wassermann (PiS):
Proszę pana, czy na spotkaniach tego zespołu pan Minda informował państwa o tym, że
istnieją podejrzenia co do intencji i sposobu działania pana Kęsickiego?
Świadek Jan Mańkowski:
Też nie znam takiej sytuacji, żeby, przynajmniej dopóki ja uczestniczyłem tam w tym
zespole, to to nazwisko Kęsickiego nie przewijało się, że ta osoba mogła być w jakiś sposób
zaangażowana w tę sprawę.
Poseł Zbigniew Wassermann (PiS):
No była i to jest w ogóle...
Świadek Jan Mańkowski:
No, później to wiemy, że była. To ja też w tej chwili mam wiedzę.
(str.60)
Poseł Edward Wojtas (PSL):
Mam pytanie do świadka, czy znany jest świadkowi taki fakt, że przecieki jakby ustały
z chwilą, kiedy pewne osoby odsunięto od śledztwa. Czy coś takiego panu jest wiadome,
a jeśli tak, to których osób to dotyczy, czy pan wie coś na ten temat?
Świadek Jan Mańkowski:
Nie znam takich przypadków, bo nawet nie kojarzę, kto został odsunięty od śledztwa,
jeśli chodzi o policjantów.
Poseł Edward Wojtas (PSL):
Był taki zapis w dokumentach, w analizie, że przecieki ustały z chwilą, kiedy odsunięto
m.in. firmę detektywistyczną, którą tu wymieniano, i oczywiście...
Świadek Jan Mańkowski:
Firmę - tak, to się zgadza, to...
Poseł Edward Wojtas (PSL):
...i pana Kęsickiego.
Świadek Jan Mańkowski:
Taką wiedzę gdzieś tam z rozmów z kolegami posiadam. Przynajmniej skończyło się to
wodzenie, że tak powiem brzydko, za nos, że coś tam, gdzieś ktoś słyszał, coś widział.
I skończyły się może zbędne czynności w sprawie, które angażowały siły i środki, a efektów
nie było żadnych. Ale kiedy odsunięto Kęsickiego, to ja nie znam takich przypadków,
bo Kęsicki nigdy nie był w grupie operacyjno-dochodzeniowej.
Marek Kozanecki
(9.07.2009 str.30)
Świadek Marek Kozanecki:
Jeżeli chodzi o pana Kęsickiego, to po kilku dniach działania grupy mieliśmy zakaz jakichkolwiek kontaktów z tym panem, a było to spowodowane faktem, że wiedzieliśmy, jaką rolę odgrywa on w układzie pomiędzy pan Kęsicki - rodzina Olewników.
Poseł Paweł Olszewski (PO):
Mógłby pan to uściślić, jaką rolę odgrywał?
Świadek Marek Kozanecki:
Ja bym to nazwał: przyjaciel domu i człowiek od wszystkiego, żeby coś załatwić, jeżeli
chodzi o policję.
Poseł Paweł Olszewski (PO):
A czy bycie przyjacielem domu jest okolicznością, która uzasadniałaby sformułowanie
o podejrzanych zachowaniach?
Świadek Marek Kozanecki:
No, jeżeli ktoś jeszcze przy okazji na własną rękę prowadzi jakieś czynności poza grupą,
nie informując tej grupy, robi to rzekomo dla dobra rodziny...
(str.40)
Poseł Leszek Aleksandrzak (Lewica):
(...) Ale jeszcze jeden temat, kwestie funkcjonariusza Kęsickiego, bo parę razy przewijał
się ten wątek tutaj. I mam teraz pytanie następujące. Ponieważ, jak sam pan powiedział,
pan Kęsicki miał udział w wielu miejscach. Nawet pan tu w notatce pisze: (...) Następnie
uczestniczył w śledztwie bez zgody przełożonych. Czy w tym przypadku to nie budziło
na tyle zastrzeżeń, że należało, nie wiem, wydać rozkaz, polecenie, odsunąć od sprawy,
bo w każdym momencie gdzieś on się przewija.
Świadek Marek Kozanecki:
My dostaliśmy, tak jak wcześniej wspomniałem, polecenie od pana Mindy, absolutnego
braku kontaktu z tym panem.
(...)
Poseł Leszek Aleksandrzak (Lewica):
(...) To w związku z tym czy nie poszła... - tak, tak - no, do komendanta
wojewódzkiego informacja, że dziwne zachowanie jest, że coś z tym człowiekiem trzeba
zrobić?
Świadek Marek Kozanecki:
Panie pośle, jakieś takie przepychanki związane z panem Kęsickim, wiem, że były na
szczeblu komendy wojewódzkiej, ale rozstrzygnięcia i decyzje...
(str. 66)
Przewodniczący poseł Marek Biernacki (PO):
(...) Bo tutaj też jest właśnie ta, no, Kęsicki był chyba tam był szefem
Policji w Drobinie. Tylko wiem, że jego typowania były zaskakująco inne niż takie,
jakie powinny być. Bo on był kilka lat, prawda?
Świadek Marek Kozanecki:
Tak.
Przewodniczący poseł Marek Biernacki (PO):
Czy na początku też jeszcze, bo... Kęsicki pojawiał się w otoczeniu prowadzonego tego
śledztwa, czy nie? Czy pan pamięta? Bo wiem, że takie były... bo przez trzy dni próbował
być, uczestniczyć w tym śledztwie.
Świadek Marek Kozanecki:
On, tak szczerze mówiąc, za wszelką cenę próbował w ogóle wejść w skład tej grupy.
Próbował również robić tzw. podchody do poszczególnych członków, żeby z nami rozmawiać.
Ja miałem tą, nie wiem, czy przyjemność rozmowy z tym panem od razu po uprowadzeniu
Krzysztofa, kiedy był jeszcze po silnym spożyciu alkoholu, nie pod wpływem,
ale po silnym spożyciu alkoholu, i powiedział: nie martw się, ja to sam wykryję. Taki był
ekspert i taki został.
Marian Golatowski
(3.09.2009, str.147)
Poseł Grzegorz Karpiński (PO):
Czy świadek pamięta taką odprawę, na której kierownik grupy poinformował panów
o tym, że są podejrzenia, że z kręgu policyjnego wyciekają informacje do sprawców?
Świadek Marian Golatowski:
Tak, były takie, właśnie dlatego później została, tak nazwijmy to, ogłoszona blokada.
Nie mogliśmy się kontaktować bądź rozmawiać na temat tej sprawy. Zachodziło...
Poseł Grzegorz Karpiński (PO):
Pamięta pan...
Świadek Marian Golatowski:
To było na wstępie, w tej pierwszej fazie. No, ciężko mi powiedzieć, czy w przeciągu
miesiąca czy pół, czy 2 tygodni, tak jak na początku.
Poseł Grzegorz Karpiński (PO):
A jakie okoliczności pan kierownik Minda wskazywał, świadczące o tym, że są takie
przecieki informacji?
Świadek Marian Golatowski:
To chyba wynikało z prowadzonych, z podejmowanych przez nas czynności operacyjnych,
że tak wychodziło, jak gdyby... że ta druga strona wie o tym.
Poseł Grzegorz Karpiński (PO):
Pamięta pan te czynności, o których druga strona wiedziała?
Świadek Marian Golatowski:
Ciężko mi powiedzieć, nie przypominam sobie, ale to było dokumentowane, na pewno
było.
Poseł Grzegorz Karpiński (PO):
Czy pamięta pan, żeby którakolwiek ze służb wewnętrznych Policji wszczęła w tej sprawie
postępowanie?
Świadek Marian Golatowski:
A to w stosunku do Kęsickiego chyba tam prowadzili coś.
Poseł Grzegorz Karpiński (PO):
A czy pan kierownik grupy też podejrzewał, że źródłem przecieku może być funkcjonariusz
Kęsicki?
Świadek Marian Golatowski:
Znaczy, czy źródłem przecieku? Znaczy, po prostu nie dowierzał jemu - może w ten sposób.
On raczej mówił tak samo, przestrzegał nas tak samo przed nim, bo z tego, co nam
było wiadomo, to on właśnie był blisko rodziny.
Poseł Grzegorz Karpiński (PO):
I to była jedyna podstawa uzasadniająca to niedowierzanie, że był blisko rodziny, czy
też była inna...
Świadek Marian Golatowski:
Znaczy, nie, że jeżeli chodzi o te informacje, że to może być... jeżeli chodzi o stronę policyjną,
może być on.
Poseł Grzegorz Karpiński (PO):
Ale to coś uzasadniało takie twierdzenie?
Świadek Marian Golatowski:
No, jak mówię, wynikało to chyba, nie wiem, czy z kontaktów tych przestępców, czy coś
takiego, że chyba, że oni wiedzieli, czy te okupy chyba... Nie wiem, w każdym bądź razie
z tych czynności prowadzonych, operacyjnych, wynikało, że oni, znaczy, druga strona
wie o tym, co my robimy.
Poseł Grzegorz Karpiński (PO):
A czy funkcjonariusz Kęsicki mógł mieć dostęp do państwa ustaleń operacyjnych?
Świadek Marian Golatowski:
Nie.
Witold Olszewski
(3.09.2009, str.43)
Świadek Witold Olszewski:
Panie pośle, tam występował policjant, nie pamiętam w tej chwili, jak on miał na nazwisko,
który był w negatywnym świetle oceniany. W związku z powyższym to można
byłoby też jakoś tam wiązać o tym przecieku informacji.
Poseł Grzegorz Karpiński (PO):
Pamięta pan nazwisko tego funkcjonariusza?
Świadek Witold Olszewski:
Nie. Biuro spraw wewnętrznych...
Poseł Grzegorz Karpiński (PO):
A czy w tym kontekście rozpoznaje pan nazwisko funkcjonariusza Kęsickiego?
Świadek Witold Olszewski:
O, to chyba najprawdopodobniej... tak, tak, tak. On był komendantem swego czasu
w Drobinie. To ta sprawa została przekazana do biura spraw wewnętrznych. W związku
z powyższym mówię, no, były takie sygnały. I tak... Przy czym pan Kęsicki nie miał np.
dostępu do naszych materiałów, absolutnie to...
Poseł Grzegorz Karpiński (PO):
Pan znał funkcjonariusza Kęsickiego?
Świadek Witold Olszewski:
Osobiście nie. Nie kojarzę który. Możliwe, że tam kiedyś, ale chyba raczej nie, bo on w tej
grupie na pewno nie był. To była osoba postronna. W związku z powyższym nie kojarzę
sobie go.
AKTYWNOŚĆ KĘSICKIEGO
Zakaz zajmowania się sprawą K.Olewnika (jaki wydał Kęsickiemu komendant Marcinkowski), nie wynikał tylko z negatywnego wpływu na relacje pomiędzy Policją a rodziną Olewników.
Kęsicki wykazywał się niezwykle dużą aktywnością w działaniach , które należy klasyfikować jako działania operacyjne.
Mogłoby się wydawać, że Kęsicki, jako osoba doskonale znająca lokalny świat przestępczy (co wynika nie tylko z przebiegu jego służby, potwierdzają to również ; Kuchta i Orzechowski) jako jedna z pierwszych zainteresuje się Pazikiem i Piotrowskim.
Tak mogłoby się wydawać....
Zeznaje Włodzimierz Olewnik ;
(4.09.2009 , str.49)
Poseł Zbigniew Wassermann (PiS):
(...) Kontynuując, proszę pana, czy na temat Piotrowskiego i Pazika rozmawiał pan także
z Kęsickim?
Świadek Włodzimierz Olewnik:
Tak.
Poseł Zbigniew Wassermann (PiS):
A jaka była reakcja Kęsickiego na te nazwiska? My wiemy, że to byli ludzie identyfikowani
ze środowiskiem przestępczym tego miejsca, gdzie to się stało.
Świadek Włodzimierz Olewnik:
Już mówię. Powtarzam jego słowa: Słuchaj, ...to jest króciutki - użył słowa: krótki - to
jest nie na niego. To on to tylko może ze sklepu czekoladki podbierać.
Brak zainteresowania Pazikiem i Piotrowskim , Kęsicki wyjaśnia w nieco inny sposób ;
(str. 83)
Poseł Leszek Aleksandrzak (Lewica):
Jeśli można, jedno tylko pytanie, dotyczące typowania ewentualnych sprawców. Dziś
pan mówił o tym, że znał i Pazika, i Piotrowskiego ze względu na to, że często bywali
na komisariacie, no, rozumiem, że oskarżani o różne sprawy. Czy w związku z tym
też może typował pan ich jako ewentualnych sprawców i czy przekazał pan informacje
o tym grupie operacyjnej, czy nie było powodów żadnych, żeby typować?
Świadek Wojciech Kęsicki:
Nie, panie pośle, dlatego że, to, co wcześniej mówiłem, że ja zadeklarowałem chęć pomocy,
no, nie skorzystano z wiedzy mojej osoby. To, co wcześniej również powiedziałem,
że ja zakładałem, że mogą być przekazywane informacje o rodzinie, o statusie materialnym
tej rodziny, powiedzmy, o pewnych tutaj koligacjach, natomiast, mówię, w najśmielszych
oczekiwaniach nie przewidziałem, że oni mogli brać czynny udział akurat w takiej zbrodni.
Nie po raz pierwszy, nie potrafię zrozumieć...
Co za różnica, czy Pazik z Piotrowskim "tylko" przekazywali informacje, czy też brali czynny, bezpośredni udział w uprowadzeniu ? Kęsicki mógł swoje spostrzeżenia i uwagi przekazać Kuchcie. Dlaczego tego nie zrobił ?
Jak zeznaje Kazimierz Kuchta (str.119)
Poseł Andrzej Mikołaj Dera (PiS):
(...) Czy pan rozmawiał z panem Kęsickim na temat wiedzy, na temat tego środowiska
drobińskiego, z funkcjonariuszem, przepraszam, Kęsickim, dotyczących tych typowań,
czy państwo ze sobą rozmawialiście na ten temat?
Świadek Kazimierz Kuchta:
Panie pośle, w początkowym etapie na pewno tak, na pewno kilka razy. Nie ulega wątpliwości,
rozmawialiśmy.
Kuchta sporządził dwie notatki służbowe. W pierwszej wskazuje Pazika (jako osobę potencjalnie zamieszaną w sprawę), w drugiej Pazik został pominięty. Jeżeli Kęsicki przekazując jakiekolwiek informacje Kuchcie (a jakieś przekazywał), miał jakikolwiek wpływ na treść tych notatek, to nie mógł przekonać Kuchty o zamieszczeniu nazwiska Pazika w pierwszej notatce. Natomiast mógł mieć wpływ na usunięcie Pazika z drugiej. Jak było, tego się nie dowiemy...
Nie wiem, o czym Kęsicki mówi, stwierdzając ; "ja zadeklarowałem chęć pomocy,
no, nie skorzystano z wiedzy mojej osoby". Czy chodzi o to, że nie został powołany do grupy Remigiusza M.? Jeżeli tak, to mógł swoje podejrzenia przekazać Kuchcie przed powołaniem grupy Remigiusza M. albo później, spotykając się z nim wielokrotnie np. na korytarzu komendy. Ostatecznie, mógł podejrzenia przekazać Książkiewiczowi, z którym (jak sam twierdzi) spotykał się w tej sprawie wielokrotnie...
Nigdy tego nie zrobił.
Mógłbym próbować to w jakiś sposób zrozumieć, gdyby na tym etapie Kęsicki zaniechał jakiejkolwiek aktywności, odizolował się w jakiś sposób od sprawy ... ale było zupełnie inaczej.
Zeznaje Wojciech Kęsicki(str.30)
Przewodniczący poseł Marek Biernacki (PO):
(...) Chciałem się spytać też dalej o pana to śledztwo, to już jest to śledztwo prywatne.
Wiem, że spotykał się pan już po godzinach pracy, jak to pan mówił czy poza cyklem
pracy, służby, przepraszam bardzo, może... nie jest istotny, spotykał się pan z bardzo
wieloma policjantami. Mógłby pan rozwinąć ten temat troszeczkę szerzej? (...)
Świadek Wojciech Kęsicki:
Tak, tak, spotykałem się zarówno w samej Komendzie Stołecznej, w komendach podwarszawskich,
poczynając od Sochaczewa, Pruszkowa, Wołomina, Nowego Dworu Mazowieckiego, Otwocka poprzez komendy we Włocławku, w Toruniu, Żurominie, Mławie, no to jest szereg, to nie da się tak określić jednym zdaniem. (...)
(str.25)
Poseł Paweł Olszewski (PO):
(...) powiedział pan niezwykle ważną rzecz, a mianowicie, że po pierwszych 3 dniach nie wykonywał pan żadnych czynności oficjalnych w tej sprawie. I stąd mam pytanie: Na jakiej podstawie sporządził pan notatki służbowe z dnia 13 grudnia, czyli już po 3 dniach od tego czasu, 2001 r. oraz 22 stycznia 2002 r. jakoby w porwaniu uczestniczyły jakieś osoby z terenu Pruszkowa itd.? Jaka była podstawa podjęcia przez pana czynności w tym zakresie? Na jakiej podstawie sporządził pan te notatki, biorąc pod uwagę fakt, o którym pan już również na tym posiedzeniu powiedział, że nie miał pan uprawnień do tego, ażeby podejmować działania operacyjne w tejże sprawie?
Świadek Wojciech Kęsicki:
Tak, panie pośle, odpowiadam.
Jestem w posiadaniu kopii tej notatki, którą zresztą swego czasu przedłożyłem do
Prokuratury Okręgowej w Warszawie, bo w aktach nie było w ogóle tej sprawy, aczkolwiek
notatka została imiennie pokwitowana przez ówczesnego szefa tej grupy, pana
Mindę. To jest notatka, którą wykonałem na wyraźne polecenie mojego bezpośre...
głównego przełożonego, komendanta wojewódzkiego Policji. To jest zbiorcza notatka,
która zsumowała wszystkie czynności, jakie wykonałem w tej sprawie. To jest po pierwsze.
Po drugie, notatkę, którą napisałem...
Poseł Paweł Olszewski (PO):
A przepraszam, ja mam pytanie uściślające jeszcze. Czy komendant wojewódzki Policji
wydał panu polecenie na piśmie przygotowania tego?
Świadek Wojciech Kęsicki:
Nie, wydał mi ustne polecenie.
Poseł Paweł Olszewski (PO):
Ustne polecenie. Czy...
Świadek Wojciech Kęsicki:
To było w momencie, kiedy doszło do spotkania mojej osoby, pana Remigiusza Mindy
w gabinecie komendanta wojewódzkiego.
Poseł Paweł Olszewski (PO):
Czy standardem w Policji jest, żeby na podstawie ustnych poleceń dokonywać czynności
operacyjnych?
Świadek Wojciech Kęsicki:
Ale to nie są czynności operacyjne, panie pośle.
Poseł Paweł Olszewski (PO):
Notatka ma taki charakter typowania sprawców, de facto...
Świadek Wojciech Kęsicki:
Przepraszam, mówimy o dwóch różnych notatkach. Ja się nie odniosłem jeszcze do drugiej
notatki pana posła.
Poseł Paweł Olszewski (PO):
Mówimy, znaczy ja mówię dokładnie głównie o notatce z 22 stycznia 2002 r., w której
pisze pan, że w porwaniu uczestniczył niejaki "Anioł" z Pruszkowa, kolejna osoba pseudonim
"Szajba" z grupy mokotowskiej i tam wymienionych jest kilka innych osób. Czy
uważa pan, że tego typu wiedza, tego typu czynności, biorąc pod uwagę fakt, co pan powiedział
już na tym posiedzeniu komisji, że po 3 dniach od uprowadzenia nie podejmowałby
pan żadnych oficjalnych czynności, okazuje się, że już po kilku, że nawet po kilku
miesiącach, bo już w lutym, tego typu czynności były przez pana podejmowane, co jest
udokumentowane pana działaniami, natomiast nie ma w tym, w żadnych dokumentach
pisemnych poleceń komendanta wojewódzkiego Policji, na którego pan się powołuje.
Dlatego pytam się o okoliczności podjęcia tych działań, które są sprzeczne z pana zeznaniami
już w dniu dzisiejszym.
Świadek Wojciech Kęsicki:
Szanowny panie pośle, każdy policjant, kiedy poweźmie informację jakąkolwiek odnośnie
sprawców, jest zobligowany do powiadamiania swoich przełożonych, do przekazania
informacji, co też uczyniłem.
Poseł Paweł Olszewski (PO):
A czy mógłby pan powiedzieć, w jaki sposób uzyskał pan tę, skądinąd błędną, informację?
Świadek Wojciech Kęsicki:
Nie mogę powiedzieć tego.
Poseł Paweł Olszewski (PO):
A może pan podać powód, dla którego nie może pan tego powiedzieć?
Świadek Wojciech Kęsicki:
Bo jest... tzn. mogę, jeżeli zostanie uchylona tajemnica, która na mnie ciąży.
Poseł Paweł Olszewski (PO):
A czy nie uważa pan, (...) że w kontekście tego, co pan powiedział, że nie podejmował pan żadnych
czynności w tej sprawie, podejmuje pan czynności o charakterze typowania, powiedziałbym
nawet, o charakterze operacyjnym, bowiem jakąś wiedzę, skoro pan się zasłania
tajemnicą w tym zakresie, musiał pan podjąć, no, nie jest troszkę dziwne? Tym bardziej,
że akurat pracował pan wówczas w wydziale postępowań administracyjnych, które bynajmniej
ze sprawami operacyjnymi, rozpoznawczymi, kryminalnymi nie miały wiele wspólnego. Czy nie uważa pan, że wykroczył pan poza obowiązki, które wówczas pan pełnił?
Świadek Wojciech Kęsicki:
Ale, panie pośle, przez szereg lat, kilkadziesiąt pracowałem w pionie kryminalnym. Zajmowałem
się napadami na TIR-y, nielegalnym posiadaniem broni, zabójstwami, zgwałceniami,
rozbojami, czyli, generalnie mówiąc, my to nazywamy kategorie po jedynce.
Poseł Paweł Olszewski (PO):
Ja rozumiem, ale w zakresie obowiązków na dany dzień, w którym dokonywał pan tych
czynności, bynajmniej pan tego nie miał. Stąd pytanie, czy każdy funkcjonariusz Policji,
bez względu na to, jaki ma zakres obowiązków, może podejmować bardzo szerokie
czynności, które nie mają związku z zajmowanym miejscem pracy i zajmowanym stanowiskiem
na daną chwilę?
Świadek Wojciech Kęsicki:
Ale przedsięwzięcie, które opisałem w tej notatce, i uzyskanie tej informacji to było ciągiem
zdarzeń po jakimś czasie dopiero. To nie jest tak, że ad hoc to jest w ciągu jednego
dnia, panie pośle. To jest ewoluowanie w jakimś czasie, bo informacje zdobywa się, no,
bardzo trudno, w sposób bardzo trudny.
Poseł Paweł Olszewski (PO):
Rozumiem.
W takim razie ostatnie pytanie. Czy mógłby pan w takim razie skorygować swoją
wcześniejszą wypowiedź odnośnie czynności, które pan podejmował, że miały miejsce
tylko przez 3 dni. Do kiedy podejmował pan formalne czynności w tej sprawie?
Świadek Wojciech Kęsicki:
Ja formalnych czynności żadnych nie podejmowałem w tej sprawie.
Poseł Paweł Olszewski (PO):
No, przepraszam, ale jednak sporządzenie notatki, dokonywania rozpoznań, pisanie
w sposób oficjalny jest jednak podejmowaniem czynności. Stąd w kontekście pana zeznań,
że 3 dni tylko po uprowadzeniu pan podejmował te czynności, okazuje się, że
jednak nie. Pytam się do kiedy i w jakiej formie pan tego typu działania podejmował.
Świadek Wojciech Kęsicki:
Jeżeli pan myśli o współpracy z panem Włodzimierzem Olewnikiem, to do 2003 r., bodajże
w pierwszym kwartale 2003 r. ta współpraca ustała. I w tamtym okresie ja się wielokrotnie
spotykałem z panem Włodzimierzem Olewnikiem, spotykałem się z panem
Kuchtą, spotykałem się z panem Książkiewiczem i to były spotkania, które miały na
celu pomóc tej sprawie, a nie przeszkodzić.
(str.75)
Poseł Grzegorz Karpiński (PO):
(...) Może pan powiedzieć, w jakim celu udał się pan do hotelu Mazurkas w Ożarowie pod
koniec 2002 r.?
Świadek Wojciech Kęsicki:
Tak, zeznawałem w tej sprawie. Panie pośle, otrzymałem taką informację, że jest...
osoby, które chcą się ze mną spotkać, są w stanie przekazać mi informacje dotyczące
Krzysztofa Olewnika. Pojechałem tam sam. Spotkanie odbyło się, natomiast moje wątpliwości
wzbudziła osoba, mężczyzna, który, mówiąc do mnie, że... czy interesują mnie
informacje na temat Olejnika. Ja jeszcze dopytałem się konkretnie, o co to... jeszcze raz,
żeby spokojnie powtórzył: Olejnika, więc zorientowałem się, że to nie ma zupełnie sensu
kontynuować. Przeprosiłem, podziękowałem. Była to kwestia gdzieś 15 minut całość to
trwało.
Poseł Grzegorz Karpiński (PO):
Czyli żadnych ustaleń merytorycznych?
Świadek Wojciech Kęsicki:
Żadnych ustaleń absolutnie.
Poseł Grzegorz Karpiński (PO):
A czy mógłby pan powiedzieć, kto chciał się z panem spotkać?
Świadek Wojciech Kęsicki:
Nie wiem. Otrzymałem informację od mężczyzny, który w tamtym czasie pracował na
tym targowisku w Broniszach. Tam jest taki... giełda chyba warzywna i czy on był również
na tym spotkaniu - trudno jest mi powiedzieć. Ja bynajmniej miałem za zadanie
wejść i po lewej stronie przy pierwszym stoliku siedział mężczyzna, dwóch, przepraszam,
dwóch mężczyzn, z czego jeden ze mną rozmawiał cały czas, średniego jakiegoś wzrostu,
koło trzydziestki, krępej budowy ciała dosyć.
Poseł Grzegorz Karpiński (PO):
Tożsamości pan tych osób nie znał?
Świadek Wojciech Kęsicki:
Absolutnie.
(...)
Poseł Grzegorz Karpiński (PO):
W jakiej formie się z panem skontaktowali?
Świadek Wojciech Kęsicki:
Otrzymałem informację telefoniczną.
Poseł Grzegorz Karpiński (PO):
Na pana służbowy telefon czy komórkowy?
Świadek Wojciech Kęsicki:
Nie, na prywatny mój telefon.
Poseł Grzegorz Karpiński (PO):
Nie próbował pan ustalić, skąd te osoby dysponowały pana prywatnym telefonem?
Świadek Wojciech Kęsicki:
No akurat to była informacja, że tak powiem, z telefonu, który... ani się nie wyświetlały
numery...
Poseł Grzegorz Karpiński (PO):
Znaczy, moje pytanie zmierzało do tego, czy pan próbował ustalić, skąd te osoby
dysponowały...
Świadek Wojciech Kęsicki:
Nie, nie miałem żadnych możliwości, panie pośle.
"A świstak siedzi i zawija w te sreberka...."
Istniała możliwość ustalenia (a przynajmniej podjęcia takiej próby), skąd wskazane osoby dysponowały numerem telefonu Kęsickiego. Wystarczyło podczas tego spotkania... zapytać osób, które w ten sposób nawiązały kontakt.
Po drugie, nie wyobrażam sobie jechać do innego miasta w celu uzyskania jakiejś informacji na temat osoby uprowadzonej i zrezygnować będąc już na miejscu, tylko dlatego, że ktoś przekręcił jedną literę w nazwisku.
Teraz sprawa uprowadzenia Krzysztofa Olewnika jest głośna. Mimo to, zdarza się, że ktoś przekręci nazwisko Olewników. Żeby nie być gołosłownym, sugeruję wpisanie w Google ; "Oskarżam Rzeczpospolitą - mowa rodziny Olejników w polskim Sejmie " (film zostanie usuniety 29 kwietnia b.r.). O ile w tytule filmu występuje błąd ("Olejnik") to w opisie jest już wszystko OK., a cały materiał dotyczy Olewników (w internecie takich błędów jest więcej).
Kuchta też popełnił błąd, wpisując błędnie nazwisko osoby podejrzewanej o udział w tej sprawie. Zamiast "Pazik" wpisał "Pazikowski", co w żadnym stopniu nie pomniejsza wagi tej notatki.
Błędy literowe się zdarzają w różnych wypowiedziach, dokumentach (nawet w wyrokach sądowych !) itp. , co w żadnym stopniu nie pomniejsza znaczenia takich informacji.
Po trzecie, w tym tajemniczym telefonie, który miał doprowadzić do rzekomego spotkania, musiało paść jakieś nazwisko. Kęsicki musial zdawać sobie sprawę z tego, że udaje się na spotkanie dotyczące Krzysztofa Olewnika. Jeżeli padło "Olejnik", to (przyjmując kryteria Kęsickiego) nie powinno w ogóle dojść do tego spotkania. Jakie nazwisko wtedy padło ?
PODSUMOWANIE
Dla osób charakteryzujących się umiejętnością czytania ze zrozumieniem tekstu, stenogramy zeznań Kęsickiego stanowią bardzo ciężki materiał. Ogólnie, można w tych zeznaniach dostrzec dwie charakterystyczne cechy.
Po pierwsze, Kęsicki opisując jakieś sytuacje (zdarzenia), później nazywa je stosując takie określenia, które nijak się mają do opisywanej wcześniej sytuacji.
Wjaśniam dokładniej...
Przykładowo, odnosząc się do charakteru znajomości z Książkiewiczem, na pytanie ; "To był pan na stopie przyjacielskiej, czy jakoś tylko to była znajomość służbowa?"
odpowiada...
"trudno mi powiedzieć, ...służbowej na stopie takiej, zapraszałem na polowania pana
komendanta, byliśmy na kilku polowaniach wspólnie."
Jeżeli była to znajomość "na stopie służbowej" i charakteryzowała się wspólnymi polowaniami, to można odnieść wrażenie, że Kęsicki i Książkiewicz byli pracownikami Lasów Państwowych. Dokładniej, jakiejś sekcji zajmującej się łowiectwem (nie wiem, czy takie istnieją). Inaczej nie widzę tego, żeby w ramach obowiązków służbowych jakieś osoby chodziły wspólnie na polowania.
Oczywiście, obaj byli pracownikami Policji, w której wspólne polowania mają się nijak do obowiązków służbowych .... co nie zmienia treści zeznań.
Można odnieść wrażenie, że w czasie przesłuchania niektórych posłów irytowały właśnie takie sytuacje. Szczególnie, że nawet raz ustalone (wydawałoby się oczywiste) określenia, bywały przez Kęsickiego aktywnie podważane ;
(str.59)
Świadek Wojciech Kęsicki:
Ja przepraszam, panie przewodniczący, mogę mieć pytanie?
Przewodniczący poseł Marek Biernacki (PO):
Proszę bardzo.
Świadek Wojciech Kęsicki:
Ja bym prosił, żeby pan poseł nie używał sformułowania "prywatne śledztwo"
i jakieś tam "prywatne postępowanie".
Poseł Andrzej Mikołaj Dera (PiS):
No, próbowałem dojść do tego, czy to było służbowe. Pan powiedział, że nie było, więc
jeżeli niesłużbowe, to jest prywatne. No, dla mnie jest sprawa jasna. Pan może mieć
wątpliwości, ale ja pytam na swój sposób.
Świadek Wojciech Kęsicki:
Panie pośle, panie pośle, bardzo przepraszam, ale to były poszukiwania. To nie było
żadne śledztwo i żadne postępowanie.
Poseł Andrzej Mikołaj Dera (PiS):
Ale to jest pana ocena, ja mam swoje sformułowanie i będę przy nim obstawał.
Świadek Wojciech Kęsicki:
Proszę bardzo.
Poseł Andrzej Mikołaj Dera (PiS):
Ponieważ był pan funkcjonariuszem Policji, który po godzinach pracy prowadził pewne
działania, spotykał się z funkcjonariuszami Policji z 8 czy 10 komend, które pan wymienił.
Ja pozwolę sobie zostać przy swoim zdaniu i prosiłbym, żeby pan...
Świadek Wojciech Kęsicki:
Proszę bardzo, ma pan takie prawo.
Bez względu na treść pytań i odpowiedzi, w tle całego przesłuchania występuje ciągle ten sam problem ; nazewnictwo. To nie ułatwia przesłuchania.
Wbrew pozorom, nie chodzi tylko o przejrzystość (czytelność - jeżeli to w ogóle dobra nazwa), bo nie wiadomo właściwie, co ma na myśli Kęsicki odnosząc się do różnych tematów, np. do współpracy Olewników z Policją (str.20) ; "Zresztą z bólem muszę przyznać, że sam namawiałem rodzinę Olewników po zerwaniu tej współpracy, żeby podjąć tę współpracę z tą grupą. Co się okazało, że później miałem kaca moralnego z tego powodu."
Z treści zeznań Kęsickiego wynika skrajnie przeciwny wniosek.
Jeżeli nawet Kęsicki kiedykolwiek powiedział coś, co miałoby nakłonić Olewników do ponowienia współpracy z Policją, to wielokrotne przeprowadzał rozmowy, które przyczyniały się do zerwania tej współpracy.
Jeżeli ktoś w obszernej wypowiedzi krytykuje stan techniczny samochodu, następnie stwierdza ; "kup sobie ten samochód", trudno coś takiego nazwać nakłanianiem do zakupu.
Gdyby Włodzimierz Olewnik zerwał współpracę z Policją, cała odpowiedzialność za dalszy przebieg zdarzeń (Krzysztof i tak zostałby zamordowany) spadłaby na niego. Kęsicki mógłby wówczas wskazać, że (raz ?) sugerował ponowienie współpracy z Policją. Pomijając przy tym treść wielokrotnie przeprowadzanych rozmów, zmierzających do przekonania W.Olewnika, że taka współpraca nie ma sensu...
Po drugie, Kęsicki w ramach udzielanych odpowiedzi charakteryzuje się czymś, co można by nazwać podwójną osobowością. Nie bez powodu, w pierwszej części przedstawiłem opinie Kuchty i Golatowskiego, którzy Kęsickiego oceniają w skrajnie odmienny sposób. Obaj mają rację.
Ma rację Kuchta, bo Kęsicki posiada cechy "dobrego gliny" ; potrafi działać planowo i konsekwentnie, zabezpiecza dowody rzeczowe, prowadzi szerokie działania operacyjne, analizuje (nieprofesjonalne) działania grupy Rutkowskiego, skarży się na błędne działania grupy Remigiusza M. (chociaż tego akurat nikt nie potwierdza), typuje potencjalnych sprawców (chociaż błędnie)...
Ma rację Golatowski, bo tylko "prosty policjant" (nie potrafiący przeciąć kabla - co dla przeciętnego policjanta jest obraźliwym określeniem) może proponować, żeby jak najszybciej przekazać okup, a sprawców ew. szukać później. Później, to już nie ma czego szukać...
Kęsicki stara się przekonać, że został całkowicie odsunięty od sprawy przez Marcinkowskiego, w efekcie gry operacyjnej Remigiusza M. Przecież sam Kęsicki składając zeznania przed Komisją, opisuje swój destrukcyjny wpływ na relacje ; Olewnikowie - Policja. Wystarczyło, że Remigiusz M. to opisał...
Policjant (zwłaszcza doświadczony) powinien sobie zdawać sprawę z tego, że NIE powinien samodzielnie (bez wiedzy i zgody odpowiednich osób), zajmować się jakąkolwiek sprawą kryminalną, która wykracza poza zakres jego obowiązków służbowych. W ten sposób można wyrządzić więcej szkody niż pożytku. Świadomie lub nie. Tak też się w tej sprawie działo...
Gdyby ogłosić internetowy konkurs na najbardziej irracjonalny pomysł Kęsickiego, to propozycja zorganizowania castingu policjantów chcących wchodzić w skład grupy Remigiusza M. (z W.Olewnikiem w roli jury) miałby szansę na wygraną (str.31) ;
" (...) moje takie wątpliwości od samego początku budziła organizacja w ogóle pracy Komendy Miejskiej Policji w Płocku. To znaczy, przykro mi to stwierdzić, ale wydawało mi się, że to są ludzie przypadkowi. Ja prosiłem pana Kuchtę, rozmawiałem z panem Olewnikiem, żeby ustalić ilość osób, spisać, wykaz zrobić tych osób, dać do akceptacji panu Olewnikowi te osoby, żeby to były w miarę stałe osoby. (...)"
Pomysł tym bardziej szokujący, że prawdziwy. Nawet nie będę tego szerzej komentował. Faktem jest, że gdyby go zrealizować, to praktyczną (całkowitą) kontrolę nad działaniem całej grupy miałby W.Kęsicki .... a odpowiedzialność W.Olewnik.
Kiedy w efekcie jakiegoś zdarzenia (np. wypadek drogowy), człowiek doznaje szoku, może nie działać racjonalnie. Dopiero kiedy ochłonie, jego działania przyjmują jakiś ciąg logicznych zachowań. To zrozumiałe.
Jeżeli jednak ktoś opisując takie zdarzenia, początkowy okres tłumaczy szokiem, po czym następuje okres wyjaśnień opartych już na racjonalnym myśleniu ... a następnie znowu tłumaczy się szokiem ... (tak wielokrotnie "przeplata"), to przestaje być wiarygodny. Bez względu na treść wyjaśnień.
Podobnie jest z Kęsickiem. To nie jest normalne, żeby ten sam człowiek charakteryzował się cechami "dobrego gliny" oraz laika pozbawionego całkowicie zdrowego rozsądku. Osoba nie mająca zielonego pojęcia o pracy dochodzeniowo-śledczej, kierując się elementarnym poczuciem zdrowego rozsądku, nie prezentowałaby poglądów i działań, które dla Kęsickiego są normą. Określenie "normą" może też nie jest właściwe, bo "norma" dla niego nie istnieje. Jest w takim samym stopniu (chłodno myślącym) "dobrym gliną" co (działającym absolutnie pod wpływem emocji) "laikiem"... i tak na przemian (w zależności od sytuacji), trwa to całymi latami.
Dlatego (pomijając już treść zeznań Kęsickiego), ta cecha powoduje, że w moim przekonaniu ten świadek jest całkowicie niewiarygodny.
Nie bez powodu fragmenty dotyczące oględzin na miejscu spalonego BMW zamieściłem w tak obszernej formie. To idealny przykład sposobu, w jaki Kęsicki udzielał odpowiedzi.
Niby w ramach czynności dokonywanych na pogorzelisku zabezpieczył dowód ... ale to nie były czynności procesowe ... tylko to były czynności ... właściwie nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, co to było, bo niby działał w grupie ... ale nieformalnie ... chociaż grupa funkcjonowała formalnie...
Gdybym chciał to wszystko opisać własnymi słowami, to pewnie nikt nie mógłby tego zrozumieć. Zakładam, że przeczytanie tych zeznań też niczego (wprost) nie wyjaśnia ale pozwala zrozumieć, w jaki sposób przebiegało całe przesłuchanie.
Co do wyjazdu Kęsickiego na miejsce spalonego BMW, to nie wiem, nie potrafię zrozumieć, w jakim celu Kęsicki udał się w to miejsce.
Zakładał, że odnajdzie tam jeszcze spalony samochód, czy też nie ?
Jeżeli spodziewał się, że spalony samochód nadal znajduje się w Głownie, to powinien jednocześnie zdawać sobie z tego sprawę, że ten samochód jest (a przynajmniej powinien być) zabezpieczany przez policjantów z prewencji. Jedyną ekipą, która zostałaby do niego dopuszczona, powinna być grupa upoważnionych policjantów z Płocka (taka się pojawiła w sobotę wieczorem, z Mariuszem Protasem). W takich okolicznościach wyjazd nie miał żadnego sensu, bo Kęsicki nie miałby żądnego dostępu do spalonego samochodu.
Jeżeli spodziewał się, że do oględzin spalonego samochodu już doszło, zostały przeprowadzone oględziny, a złom został wywieziony, to wyjazd nie miał żadnego sensu. Należało się spodziewać, że wszystkie możliwe do odnalezienia dowody (w tym ew. broń Jacka) zostały już zabezpieczone. Wystarczyło zadzwonić i zapytać, czy na miejscu spalonego BMW zostały odnalezione jakieś fragmenty broni palnej. W jakim celu jechać kilkadziesiąt kilometrów ?
Tak, czy inaczej, ten wyjazd nie miał sensu, jeżeli celem było poszukiwanie czegokolwiek. No, chyba że Kęsicki działał w przekonaniu, że pomimo dokonanych oględzin, on tam "coś" jeszcze znajdzie..., bo przecież znalazł.
Niestety, poszukiwania broni palnej (?) zakończyły się odnalezieniem "czegoś", co później wśród dowodów rzeczowych występowało jako telefon odnaleziony przez M.Protasa. Kiedy doszło do tej "zamiany" - nie wiadomo, bo zgodnie z procedurami odnaleziono jeden telefon (przez M.Protasa) i jeden "telefon" jest (odnaleziony przez Kęsickiego).
Gdyby zachowały się fragmenty telefonu zabezpieczone przez M.Protasa, być może istniałaby możliwość identyfikacji, ustalenia właściciela. Tego się nie dowiemy.
Jeszcze jedno.
W.Kęsicki odnalazł pogorzelisko z trudem. Nie było łatwo tam trafić, co potwierdza również M.Protas. Skąd przekonanie Kęsickiego, że w odnalezionym przez niego miejscu, wcześniej zostało spalone BMW ? Być może, to "pogorzelisko", to miejsce, w którym harcerze palili (duże) ognisko kilka dni wcześniej albo rolnicy wypalali trawę (chociaż nie wolno) ?
Jeżeli wyjazd Kęsickiego w miejsce spalonego BMW w jakikolwiek sposób wpłynął na toczące się postępowanie, to z pewnością w tym postępowaniu nie pomógł. Podobnie jak wszystkie inne działania podejmowane przez Kęsickiego.
Bardzo interesujący jest status Kęsickiego w całej sprawie.
Przeprowadza czynności (zabezpiecza dowody, prowadzi działania operacyjne itd.) w taki sposób, jakby był członkiem grupy Remigiusza M.
Ale nie jest. Tym zasadniczo różni się od policjantów z grupy - jest całkowicie pozbawiony jakiegokolwiek nadzoru.
Może robić wszystko, co uzna za stosowne. Tak też przez długi okres funkcjonuje...
Kęsicki (między innymi) rozmawia z policjantami, pracującymi na różnych posterunkach (komendach) Policji. W tym z Nowego Dworu. Gdyby tamtejsi policjanci w jakikolwiek sposób weszli w posiadanie informacji, że w sprawę uprowadzenia zamieszani są "nowodworscy", to Kęsicki z pewnością zostałby o tym poinformowany.
Co zrobiłby z tą informacją ? Można tylko gdybać...
Teoretycznie, mógłby taką informację przekazać W. Olewnikowi. Mieli przecież taką umowę (do czego już się odnosiłem). Tylko ... co W.Olewnik miałby zrobić z taką wiedzą ?
Mógłby jedynie o wszystkim poinformować Remigiusza M. (tak, jak poinformował o treści anonimu wskazującego Pazika i Piotrowskiego) wierząc, że informacja zostanie odpowiednio zweryfikowana.
Kęsicki musiał sobie z tego zdawać sprawę. W takich okolicznościach, czemu miał służyć ten cały "łańcuszek" w przebiegu informacji ? Jeżeli ktoś przekazuje komuś jakąś informację, ta osoba przekazuje następnej osobie, to może dojść do zniekształcenia pierwotnego przekazu.
Poza tym, każda informacja zaczynająca się od stwierdzenia ; "to mówił znajomy, który o tym się dowiedział od innego znajomego, który słyszał...." - jest mało wiarygodna.
O tym też Kęsicki musiał wiedzieć.
Ale to wszystko, to tylko "gdybanie", bo żadnej istotnej informacji Kęsicki nigdy nie przekazał. Tak grupie Remigiusza M. jak i W.Olewnikowi.
Pozostają suche fakty. Te są takie, że Kęsicki chciał wiedzieć, jakimi podejrzeniami w tej sprawie kieruje się Policja. Jak zeznał Kozanecki (obszerniejszy cytat zamieściłem wcześniej) ; " On, tak szczerze mówiąc, za wszelką cenę próbował w ogóle wejść w skład tej grupy. Próbował również robić tzw. podchody do poszczególnych członków, żeby z nami rozmawiać."
Nie chodziło tylko o grupę Remigiusza M., bo przecież sam Kęsicki wskazuje spotkania, które odbywał z policjantami pełniącymi służbę w sąsiednich powiatach. Zastanawiam się, czy ci (różni) policjanci byli świadomi tego, że Kęsicki NIE JEST członkiem grupy Remigiusza M., że Kęsicki NIE ZOSTAŁ przez nikogo oddelegowany do tej sprawy ?
Szkoda, że żaden z tych policjantów nie został przesłuchany przez Komisję (zwłaszcza z Nowego Dworu). Tak się składa, że Popiołek i Orzechowski byli przeświadczeni o tym, że Kęsicki działa w grupie Remigiusza M. Jeżeli w podobnym, błędnym przeświadczeniu byli utrzymywani inni policjanci (z sąsiednich powiatów), to został stworzony dziwny układ ; gdyby którykolwiek z tych policjantów wszedł w posiadanie wiedzy na temat sprawców, przekazałby ją Kęsickiemu w przekonaniu, że informację przekazał grupie Remigiusza M.
Na tym koniec, nie doszłoby do kolejnej próby przekazania informacji (np. bezpośrednio do Remigiusza M.) bo nie ma sensu powielać raz już przekazanej informacji. W ten sposób Kęsicki mógł "filtrować" informacje spływające od różnych policjantów, kierowane do grupy Remigiusza M.
Czy Kęsicki otrzymał jakąkolwiek informację na temat sprawców ?
Nie wiem, na podstawie stenogramów Komisji nie można tego potwierdzić ani też wykluczyć. Gdyby nawet dostał od policjantów z Nowego Dworu nazwiska "nowodworskich", to mógł się do tych wskazówek odnieść podobnie, jak to uczynił w stosunku do Pazika ; pominąć (bez względu na przyczyny).
ZLENENIODAWCA
Jest jeden fragment zeznań Kęsickiego, który zdecydowanie odbiega od pozostałych ;
(str.48)
Poseł Grzegorz Karpiński (PO):
Czy ta wiedza, którą pan posiadł, i ewentualnie już późniejsza wiedza, bo pewnie już
wynikająca tylko z mediów pozwala panu na przypuszczenie, że nie wszyscy sprawcy
zostali ujęci w tej sprawie i skazani?
Świadek Wojciech Kęsicki:
Nie odniosę się do tego, dlatego że to jest w kompetencji wysokiego sądu, tak że ja...
Poseł Grzegorz Karpiński (PO):
Ale czy pan choćby też w tych rozmowach z Jackiem K., już po zatrzymaniu sprawców,
i po ich skazaniu, i po ich osądzeniu, tego typu rozmowy prowadziliście?
Świadek Wojciech Kęsicki:
Szanowny panie pośle, ta sprawa dla mnie to miała tylko kontekst kryminalny. To był
typowy bandycki napad dla okupu. Wszelkie jakieś spekulacje o przejęciu majątku to są
dopiero po czasie robione. Ja oceniam to z punktu widzenia kryminalnego na typowy
bandycki napad dla okupu.
Poseł Grzegorz Karpiński (PO):
I w tym wątku kryminalnym sądzi pan, że ci, którzy zostali skazani i ujęci, to było wystarczające
do tego, żeby przeprowadzić tego typu operację, jak porwanie, przetrzymywanie przez dwa lata?
Świadek Wojciech Kęsicki:
Nie wiem, panie pośle. Trudno jest mi to ocenić. (...)
Po pierwsze, założenia Kęsickiego dotyczące tej sprawy zawsze były błędne. Pod każdym względem (np. eliminacja Pazika z kręgu podejrzanych, błędne typowania sprawców itp.). Nie dotyczy to tylko czasu przeszłego, bo nawet teraz Kęsicki stwierdza ; "to był typowy bandycki napad dla okupu.".
Cokolwiek nie mówić o tej sprawie, to trudno określić ją jako "typową". Kęsicki nadal jest w błędzie ... i do tego błędu stara się przekonać innych.
Po drugie, przez prawie całe przesłuchanie, na zadawane pytania Kęsicki odpowiada pokrętnie. Można odnieść wrażenie, że stara się jakoś uchylić od udzielania jasnych, konkretnych, jednoznacznych odpowiedzi. Prawie nigdy w odpowiedziach nie wybiega poza zadane pytanie. "Prawie", bo w tym przypadku jest zdecydowanie inaczej.
Co prawda na początku i końcu cytowanego fragmentu Kęsicki uchyla się od dokonywania ocen, ale między tym stwierdza ;
"Wszelkie jakieś spekulacje o przejęciu majątku to są dopiero po czasie robione."
Bardzo dziwne...
W czasie całego przesłuchania, Kęsicki nie był pytany o żadne "spekulacje o przejęciu majątku".
Skąd w ogóle przyszło mu do głowy, żeby wyeliminować tę wersję ?
Jest przecież wiele innych wersji, mniej lub bardziej prawdopodobnych ; np. zemsta za ... (tutaj wiele powodów) albo próba wymuszenia na W.Olewniku zachowań biznesowych ...(też różnych), uwikłanie się Krzysztofa w jakieś sprawy kryminalne... (też kilka wersji) itp.
Dlaczego Kęsicki nie odnosi się do żadnej innej wersji, tylko do tej, "o przejęciu majątku" ?
Skoro Kęsicki zawsze (w tej sprawie) się myli, a wyklucza "spekulacje o przejęciu majątku", to wystarczający powód do tego, żeby zainteresować się właśnie tym tematem. Zwłaszcza, że innych możliwości Kęsicki już nie wyklucza ( co pozwala przypuszczać, że do niczego nie doprowadzą).
O czym mówi właściwie W.Kęsicki, odnosząc się do wersji przejęcia majątku ?
Być może odnosi się do tej wersji, zgodnie z którą ktoś chciał doprowadzić rodzinę Olewników do bankructwa, a następnie za bezcen przejąć ich firmę ? To powszechnie znana teoria, której nie wyklucza rodzina Olewników, jak również niektórzy dziennikarze śledczy.
Tę wersję można całkowicie wykluczyć. Sprawcy mają (przynajmniej sporadycznie) dostęp do szczegółowych informacji dotyczących obrotów firmy, jak zeznał W.Olewnik przed Komisją 20 listopada ;
(str.30)
Poseł Paweł Olszewski (PO):
Proszę świadka, ja mam takie pytanie, w kwestii finansowej, a mianowicie mówił pan
i zresztą to wynika również z akt sprawy, że bardzo duże sumy pieniędzy dawał pan różnym
złym informatorom, że tak to określę, z Królem na czele i innymi. Łącznie to było
na ponad milion na pewno. Prawda? I to był ten początkowy etap. I jakie były przesłanki,
powody, dla których w tym pierwotnym etapie - zresztą to wynika ze stenogramów
rozmów z porywaczami i z listów - odmawiał pan przekazania tego okupu, mówiąc, że
nie ma pan tych środków, musi uzbierać etc., a równolegle tym złym informatorom pan
płacił stosunkowo duże pieniądze? Czy mógłby pan powiedzieć, dlaczego wówczas taka
decyzja była, żeby tych pieniędzy nie zbierać na okup, a dawać tym informatorom?
Świadek Włodzimierz Olewnik:
Już odpowiadam, dlaczego. Sławomir Paciorek, który był kierownikiem grupy, instruował
nas, żeby jak najdłużej przeciągnąć okres zbierania pieniędzy, żeby do maksimum.
Myśmy się nawet denerwowali, bo te pieniądze były, byli, oni nas tu powstrzymywali.
I, o ile pamiętam, to nawet właśnie kiedy myśmy oponowali, że jeszcze potrzeba nam
20 tys., że jeszcze mamy marki, musimy tam coś, no, różne takie sztuczki żeśmy wymyślali,
to z jednych z telefonów właśnie padło, padła suma co do grosza, że: Jak, mając
takie i takie obroty, wy nie możecie uzbierać 300 tys. właśnie dolarów? I, pamiętam,
końcówka była 53 grosze, gdzie mnie to mocno zdziwiło, że tak dokładnie, co do grosza.
I tym się mocno zainteresowałem, i zacząłem to sprawdzać, czy rzeczywiście tak było.
To frapowało. Przy pierwszej próbie oczywiście nie powiodła się. Nie ma takiej sumy, od
razu, że takich obrotów u nas nie ma, w ogóle nie ma. Że ta kwota jest za duża, ale po
2-3 miesiącach moja księgowa mówi: Wie pan, mogła być, bo akurat w tym październiku
pan wpłacił 5 czy 2, czy coś miliona, dofinansował firmę i te obroty mogły być. Żeśmy
jeszcze raz to zrobili, ale też nie pasowało, bodajże o 2 czy 3 tys. ten obrót. Ale tu te grosze
były. Po godzinie ta księgowa dzwoni i mówi: Szefie, zgadza się co do grosza. Mnie
to zdziwiło. Jak się zgadza? Wie pan, mówi, jeżeli ja dodam wyjście pieniędzy z banku
i wejście, to akurat na tą sumę z tego banku jest ta suma co do końca. Czyli doszła do
wniosku, że nie jest to obrót firmy, a obrót bankowy, bo w banku właśnie ten obrót tak
się liczy, ile wyszło, ile weszło, to jest razem obrót. A we firmie u nas to się liczy tylko,
ile żeśmy sprzedali. (...)
Jeżeli sprawcy w jakiś (jakikolwiek) sposób weszli w posiadanie informacji o obrotach firmy, zdawali sobie sprawę z tego, że wyznaczony przez nich okup nie może doprowadzić do bankructwa.
Ponadto, musiały do nich docierać informacje o tym, że Olewnikowie opłacają (dosyć słono) różnych informatorów. Musieli sobie zdawać sprawę z tego, że Olewników na to stać. Pomimo to ... nie zażądali większej sumy.
Nie mogło chodzić o doprowadzenie firmy Olewników do bankructwa. Żądania, w stosunku do możliwości Olewników były zbyt małe, a sprawcy (konkretnie - Zleceniodawca) musieli sobie z tego zdawać sprawę.
/ Jeżeli kogoś nie przekonały wskazane wyżej argumenty, w następnej publikacji wykażę ponad wszelką wątpliwość, że celem Zleceniodawcy nie mogło być bankructwo Olewników - przeciwnie.../
Może jednak Kęsicki mówiąc "o przejęciu majątku" miał na myśli coś zupełnie innego, o czym wspomniał w czasie przesłuchania Leszek Cybulski (policjant z grupy Remigiusza M.)
( 26 sierpnia 2009, str.144)
Zastępca Przewodniczącego Zbigniew Wassermann:
Ja chciałem zapytać o coś innego. Mianowicie... czy były jakieś przesłanki do
zakładania, że Olewnik nie jest z wami szczery, ale nie w kontekście współpracy,
tylko niepokazywania prawdziwego tła, które mogło spowodować tę sytuację...
Pan Leszek Cybulski:
Pewne symptomy takie były i dlaczego, dlaczego...
Zastępca Przewodniczącego Zbigniew Wassermann:
...i jeżeli tak, to w jakim znaczeniu?
Pan Leszek Cybulski:
Ustaliliśmy na przykład, że rodzeństwo, to jest dwie siostry i Krzysztof, było ze
sobą skłócone. Podłoże było oczywiście materialne. Krzyśka uważali za syna
marnotrawnego, który trwoni majątek, który, na który oni ciężko pracują. I ta kwestia
też była rozpatrywana w jakiś sposób, nie została zweryfikowana do końca, bo rodzina
uchodzić w pewnym... po porwaniu Krzyśka zaczęła jako kochająca się wzajemnie,
wspierająca i tak dalej. (...)
Chyba o tym samym, chociaż w nieco innym kontekście mówi Jacek Krupiński, który udzielając wywiadu stwierdza ;
"(...) W tym czasie szykowali podział majątku pomiędzy Krzyśka, Danusię i Ankę. (...)
Nie wrzucałbym relacji pomiędzy Krzysztofem a poszczególnymi członkami rodziny, "do jednego worka", bo te relacje z pewnością były różne. Tak to już bywa w rodzinie...
Z tego co czytam, widzę, to Danuta Olewnik była (jest !) bardzo związana emocjonalnie z Krzysztofem. Nie tylko teraz. Odnosząc się do okoliczności zorganizowania feralnej imprezy, przed Komisją zeznała między innymi ;
(...) I ja byłam zła na to tak, że nie dość, że ta impreza w ogóle będzie, że będzie na naszej głowie, że w ogóle przyjadą jacyś ludzie, których my nie znamy, to jeszcze ma być u Krzysztofa w domu. A w związku z tym, że nawet chyba wtedy nie było Krzysia, wtedy kiedy była ta decyzja, że to ma być u niego w domu, to też mnie jeszcze to bardzo zabolało, bo mieliśmy inne plany. I to żeby to nie zabrzmiało źle, ja wtedy byłam młoda i mój brat był wtedy młody, więc uważałam, że nasze plany piątkowe czy sobotnie są jak najbardziej bardzo ważne, więc dlaczego ktoś komuś organizuje piątek, kiedy ja z Krzysztofem mamy jechać na kręgle, prawda. (...)
Nikt nie organizuje sobie wolnego czasu (weekendu) w towarzystwie osoby, z którą jest skłócony. Pomiędzy Danutą i Krzysztofem nie było relacji, które można określić jako "konflikt", czy też "konflikt interesów". Dlatego też zacytowany fragment zeznań Cybulskiego należy traktować raczej jako nieprecyzyjne uogólnienie.
Szkoda, że Komisja nie zdecydowała się na zgłębienie tego tematu.
Nie zmienia to faktu, że w kontekście całokształtu zeznań Kęsickiego, właśnie ten wątek można uznać za godny zainteresowania.
CDN...
Kolejna publikacja będzie ... kontynuacją pierwszej.
Materiał nie będzie tak obszerny jak ten dotyczący zeznań Kęsickiego, czyli pojawi się w stosunkowo szybko.
Myślę, że odniosę się do najciekawszych fragmentów zeznań, jakie zostały złożone przed Komisją.
Ola kolejny raz będzie mogła powiedzieć ; "do tej pory mówiło się inaczej...."
CDN...
Krzysztof_Bielsko
olewnika@poczta.onet.pl
Strona główna ; http://olewnika.republika.pl
|