Bielsko-Biała, 1 lipca 2011 r.

W ramach uzupełnienia treści
- z dnia 27 października "Prawdziwy zleceniodawca"
- z dnia 17 listopada "Kłamstwa Piotrowskiego (cz.1)"
- z dnia 29 listopada "Kilka tematów..."
- z dnia 2 grudnia "Komentarze na blogu Natalii..."
- z dnia 12 grudnia "Uprowadzenie improwizowane ? "
- z dnia 28 grudnia "Kłamstwa Piotrowskiego (cz.2)"
- z dnia 29 grudnia "Samouprowadzenie (cz.1)"
- z dnia 16 stycznia "Samouprowadzenie (cz.2)"
- z dnia 13 marca "Przesłuchanie Wojciecha Kęsickiego (cz.1) "
- z dnia 3 kwietnia "Przesłuchanie Wojciecha Kęsickiego (cz.2) "
- z dnia 22 kwietnia "Przesłuchanie Wojciecha Kęsickiego (cz.3) "
- z dnia 3 maja "Prawdziwy zleceniodawca (cz.2)"
- z dnia 5 czerwca " VIDEO "


Musiałem nieco zmienić kolejność publikacji. Pierwsze podsumowanie zostawiłem na później.

Na zamieszczoną w poprzedniej publikacji prośbę, zgłosiła się odpowiednia osoba, posiadająca dużą wiedzę z zakresu bankowości. Udzieliła wielu interesujących informacji. Z pewnością je wykorzystam (jeszcze raz ; dzięki). To jednak kwestia czasu, bo muszę to wszystko "skleić" w jedną całość. Najlepiej chyba w czasie, kiedy będę odnosił się do stenogramów "rozmów" (a raczej odczytywanych treści) Krzysztofa z rodziną Olewników. Znalazłem ciekawe fragmenty...

Skoro udało się znaleźć "bankowca", to może na podobnych zasadach uda się nawiązać kontakt z jakąś osobą, która mieszka w Drobinie, Sierpcu ... lub okolicach ? Chciałbym tą drogą nie tylko trochę poplotkować o tym, co ludzie mówią ... ale także uzyskać kilka konkretnych informacji. Dla osoby z tamtych rejonów, to mogą być informacje bardzo łatwe do uzyskania, jednak dla mnie stanowią problem... Oczywiście, osoba będąca źródłem, może liczyć z mojej strony (podobnie jak inne - czego dowodem jest forma dotychczas opisywanych tematów) na całkowitą anonimowość.


UPROWADZENIE IMPROWIZOWANE (cz. 2) ?

Dla przypomnienia...
W jednej z analizowanych wersji, uprowadzenie i zamordowanie Krzysztofa nie było planowane przez sprawców od samego początku. Ich zamiar miał być inny (np. pobicie, zastraszenie) jednak "coś" się wydarzyło, poszło "nie tak" ...w czasie szamotaniny padł strzał z broni Franiewskiego (w domu Krzysztofa znaleziono łuskę) i ktoś wtedy zginął. Mają o tym (pośrednio) świadczyć ślady krwi należące do niezidentyfikowanej osoby. W tych okolicznościach została podjęta decyzja o uprowadzeniu Krzysztofa (np. jako świadka).

Na podstawie zabezpieczonych dowodów ; krew, łuska i magazynek (o którym poprzednio nie wspominałem), można tworzyć wiele różnych teorii. Przykładowo, mogło dojść do szamotaniny pomiędzy Krzysztofem i jednym z napastników. Wówczas mógł paść strzał.

Jeżeli (!) nawet zdarzenia przebiegałyby w podobny sposób, to daleko jeszcze do uznania, że uprowadzenie nie zostało wcześniej zaplanowane. Można równie dobrze przyjąć, że celem sprawców była kradzież samochodu ... a uprowadzili Krzysztofa, bo stał się przypadkowym świadkiem tego zdarzenia. Takich, mało (i mniej) prawdopodobnych historii można wymyślać wiele. Są możliwe ... ale bardzo, bardzo mało prawdopodobne.


Mam poważne wątpliwości, czy tej nocy w domu Krzysztofa padł jakikolwiek strzał. Do bliższego zainteresowania tematem sprowokowały mnie pewne okoliczności towarzyszące całej sprawie.

1) W sobotę rano, pod domem Krzysztofa pojawia się Wojciech Kęsicki. Zeznając przed Komisją stwierdza między innymi (str.15)
" (...) Już grupa jechała operacyjno-dochodzeniowa na miejsce zdarzenia. Pamiętam, że znalazłem magazynek z amunicją, który w prosty sposób jakąś tam folią chyba czy torbą zabezpieczyłem.(...)"

Tak się składa, że mam dosyć chłodny stosunek do wszelkich działań Kęsickiego w tej sprawie, co obszernie uzasadniłem, odnosząc się do treści jego zeznań. Działania Kęsickiego, chociaż czasami były bardzo intensywne, nie przyczyniły się w żadnym stopniu do możliwości uwolnienia Krzysztofa, ani też późniejszego ustalenia sprawców tej zbrodni.
Przyjmując "prawo serii", zabezpieczony przez Kęsickiego magazynek TEŻ nie przyczyni się do ustalenia prawdy. Przyznaję, dla niektórych to może być słaby argument. Dla mnie jest istotny.

2) Z zeznań Rechula wynika, że Franiewski w czasie uprowadzenia miał broń. Tylko, że ... Rechul kłamie, opisując okoliczności uprowadzenia. Co do tego nie można mieć żadnych wątpliwości. Może akurat w sprawie posiadania broni przez Franiewskiego mówi prawdę ? Skoro chce zataić prawdziwe okoliczności uprowadzenia, a jego opowiadania dotyczące broni są prawdziwe, to ... wyjaśnienie okoliczności związanych z bronią palną, nie może doprowadzić do ujawnienia (zatajanej przez Rechula) prawdy.

3) Sprawcy, poza uprowadzeniem Krzysztofa Olewnika, dopuszczają się wielu różnych przestępstw (włamania, rozboje). Najbardziej bezwzględni są w Teresinie (2002r.), gdzie chcąc nakłonić kobietę do wskazania miejsca przechowywania oszczędności, polewają ją wrzątkiem. Chociaż sprawcy dopuszczają się różnych przestępstw, to nigdy, w żadnym przypadku nie używają broni palnej.

4) W czasie przeszukania dokonanego w domu Franiewskiego (i pozostałych) nie odnaleziono żadnej broni palnej. Może sprawcy zostali ostrzeżeni, spodziewając się przeszukania pozbyli się broni ? Nie. Zostały zabezpieczone inne dowody (np. zegarek należący do Krzysztofa, dokumenty zabrane z jego domu itd.). Gdyby sprawcy spodziewali się przeszukania, pozbyliby się tych przedmiotów.

5) Dlaczego Franiewski nie zabrał ze sobą magazynka ? To nie igła (jak wynika z zamieszczonych w dalszej części fotografii) i nie sposób nie zauważyć jego braku. Tak pod względem gabarytów jak i wagi.
Jeżeli magazynek został "zgubiony" w czasie uderzenia bronią Krzysztofa (jak zeznaje Rechul) ... czyli wiadomo w którym momencie (miejscu) ... tym bardziej niezrozumiałe jest pozostawienie tej "zguby". Nie można tego wytłumaczyć brakiem czasu, nerwową atmosferą itd. Nikt sprawców nie gonił. Poświęcają dużo czasu np. na rozmazywanie krwi na ścianach. Dlaczego nie przeznaczyli sekundy na podniesienie magazynka ?


Żeby w wyniku rany postrzałowej ranny zaczął krwawić, wcześniej musi paść strzał...

W noc uprowadzenia, Franiewski miał być uzbrojony w "Skorpiona". Dając wiarę takim wyjaśnieniom, nie sposób jednoznacznie określić, o jaką konkretnie broń chodzi. Oryginalny "Skorpion" (określany jako "broń terrorystów") jest rzadko spotykanym egzemplarzem (krążą plotki, że w Polsce jest kilku użytkowników, posiadających legalnie taką broń).

Bardziej prawdopodobne, że chodzi o bardzo popularny na piknikach strzeleckich pistolet CZ-91S , który potocznie bywa nazywany "Skorpionem" (chociaż nim nie jest). Osoba, która nie zna się na broni, może te dwa pistolety pomylić, ponieważ na pierwszy rzut oka są podobne.

/ w tym miejscu powinny się wczytać zdjęcia - CZ-91S + magazynek /



Żeby padł strzał, należy (w dużym uproszczeniu) ;
1) Założyć magazynek.
2) Wprowadzić nabój do komory nabojowej (określane potocznie jako "przeładowanie")
3) Nacisnąć spust ( iglica uderza w spłonkę, pocisk opuszcza lufę)

W interesującej nas sytuacji, już po oddaniu strzału, w wyniku uderzenia (wstrząsu), powinno jeszcze dojść do "zgubienia" magazynka.

Gdzie tkwi problem ?

Otóż każdy magazynek ma zabezpieczenie ("zatrzask" na sprężynie), który blokuje magazynek w odpowiednim położeniu. Broń palna, to precyzyjne urządzenie. Chociaż takie zabezpieczenia w szczegółach się różnią (w zależności od modelu pistoletu), to posiadają cechę wspólną konstrukcji; prawidłowo założony magazynek nie ma prawa wypaść.

Nawet w warunkach "laboratoryjnych" (np. na strzelnicy) broń podlega pewnym wstrząsom (efektem ubocznym strzału jest odrzut - broń "kopie" mniej lub więcej). Z definicji, broń jest konstruowana do pracy w trudniejszych warunkach. Strzelec może upaść, uderzyć bronią o podłoże albo jakiś przedmiot... i gdyby przez przypadek mogło dojść wtedy do wypięcia magazynka, to w określonych sytuacjach zagrażałoby życiu strzelca. Dlatego, te zabezpieczenia są solidne.

Czy można założyć magazynek w sposób nieprawidłowy, w efekcie tego błędu magazynek zgubić ?

Oczywiście, można. W przypadku magazynka pudełkowego (broń ładowana do rękojeści), po podniesieniu pistoletu w celu oddania strzału, magazynek (pod wpływem własnego ciężaru) wypadnie. Oczywiście, nie ma możliwości oddania strzału.

Nieco inaczej jest z magazynkiem łukowym, o takim przypadku mówimy. Można tak zamocować magazynek, że sprężyna będzie go utrzymywała przy broni (nie upadnie pod wpływem własnego ciężaru), natomiast pod wpływem uderzenia odłączy się od broni. Taki magazynek, nieprawidłowo zamocowany, może zostać "zgubiony".

No tak, ale czy w przypadku tak zamocowanego magazynka (mogącego powodować późniejszą "utratę") jest możliwe wprowadzenie naboju do komory nabojowej ? Sprawa wątpliwa. Magazynek nie będąc "zatrzaśnięty" powoduje, że pierwszy nabój (który ma zostać wprowadzony do komory nabojowej) nie jest we właściwym położeniu.
A może jednak....?

Żeby się przekonać, należało przeprowadzić doświadczenie. Najlepiej z wykorzystaniem właściwego modelu broni. Tak też się stało.

Próby zostały przeprowadzona na dwóch egzemplarzach CZ-91S. Celem było takie zamocowanie magazynka, żeby nie doszło do "zatrzaśnięcia" (podstawa późniejszej możliwości "zgubienia" magazynka), a jednocześnie udało się wprowadzić nabój do komory nabojowej (podstawa możliwości oddania strzału).

Wielokrotnie powtarzane próby zmierzające do sprowokowania takiej sytuacji, każdorazowo kończyły się niepowodzeniem.

Być może byłoby to do wykonania na jakiejś niesprawnej sztuce broni (problem musiałby dotyczyć mechanizmu blokowania magazynka) ale to ... bardzo mało prawdopodobne.

Bardziej prawdopodobne (?), że przy prawidłowo zamocowanym magazynku zostaje oddany strzał, po czym magazynek zostaje wypięty, ponownie założony (tym razem błędnie), po czym zostaje "zgubiony". Tylko ... że wypinanie i ponowne zakładanie magazynka ( w tej, konkretnej sytuacji) wydaje się być całkowicie nieuzasadnione.

REASUMUJĄC ;

1) Jeżeli odnalezioną łuskę przyjąć za dowód oddania strzału, to zabezpieczony magazynek nie mógł zostać "zgubiony".

2) Jeżeli zabezpieczony magazynek został przez sprawców "zgubiony", to wcześniej nie mogło dojść do oddania strzału.

Te dwa dowody, równolegle nie mogą występować. Przynajmniej jeden z nich został spreparowany ( celowo podrzucony). Przynajmniej jeden.
Gdyby strzał padł przypadkowo, to trudno uzasadnić późniejsze, celowe podrzucenie magazynka. I odwrotnie... Te dowody wzajemnie się uzupełniają, utwierdzając w przekonaniu, że tej nocy w domu Krzysztofa padł strzał.

Skoro z dwóch, uzupełniających się dowodów (tworzących pewną całość) przynajmniej jeden został podrzucony, to w moim przekonaniu do żadnego z nich nie należy przywiązywać żadnej wagi. Oba zostały spreparowane przez sprawców.


Ilu naboi brakowało w "zgubionym" magazynku ?
Niestety nie znam odpowiedzi.

Mówimy o pistolecie samopowtarzalnym, co oznacza, że z chwilą oddania strzału, kolejny nabój zostaje automatycznie wprowadzony do komory nabojowej. Powinno brakować przynajmniej dwóch. Jeżeli brakowało tylko jednego (sprawcy mogli przedobrzyć - warto sprawdzić), nie mogło dojść do oddania strzału. Z kolei brak dwóch naboi (ew. większej ilości) w żaden sposób nie potwierdza oddania strzału, ponieważ magazynek nie musiał być w pełni załadowany.


W informacji opublikowanej 4 sierpnia 2010 r. ("Wirtualna Polska") można się dowiedzieć, że ;
"Emerytowanemu płockiemu policjantowi Andrzejowi P. gdańska prokuratura postawiła zarzuty związane z nieprawidłowościami przy wydawaniu zezwoleń na broń oraz nielegalnym handlem bronią. Na nieprawidłowości natrafili śledczy zajmujący się sprawą Krzysztofa Olewnika. Andrzej P. był jedną z osób, które 26 października 2001 r. brały udział w imprezie w domu Krzysztofa Olewnika, po której gospodarz został porwany.

Jak poinformował zastępca szefa gdańskiej prokuratury apelacyjnej Aleksander Przytuła, śledczy z podległej mu jednostki postawili emerytowanemu policjantowi 12 zarzutów dotyczących niedopełnienia obowiązków związanych z nadzorem nad postępowaniami przy wydawaniu pozwoleń na broń oraz jeden zarzut dotyczący nielegalnego handlu bronią. Przytuła wyjaśnił, że wszystkie zarzuty dotyczą zdarzeń, które miały miejsce między 1999 a 2008 rokiem.

Dwanaście pierwszych zarzutów związanych jest z pełnieniem przez Andrzeja P. funkcji kierownika płockiej sekcji wydziału postępowań administracyjnych Komendy Wojewódzkiej Policji w Radomiu, w ramach której P. sprawował nadzór nad wydawaniem pozwoleń na broń. Jak poinformował Przytuła, niedopełnienie obowiązków przez Andrzeja P. polegało na tym, że nie weryfikował on danych podawanych we wnioskach przez osoby starające się o broń.

Z kolei trzynasty zarzut dotyczy kilkunastu sztuk broni, które Andrzej P. miał, według śledczych, sprzedać nielegalnie. Przytuła wyjaśnił, że P. kupował broń od osób, którym wydał zezwolenia, a następnie odsprzedawał innym osobom, przy okazji wystawiając im zaświadczenia uprawniające do nabycia broni.

Jak poinformował Przytuła, na nieprawidłowości związane z działaniami Andrzeja P. natrafili śledczy z gdańskiej prokuratury apelacyjnej w trakcie badania postępowań dotyczących porwania i zabójstwa Olewnika. Zarzuty zostały przedstawione emerytowanemu policjantowi jeszcze w lipcu. Przytuła wyjaśnił, że postępowanie w sprawie Andrzeja P. prowadzone jest w ramach odrębnego śledztwa, nie mającego związku ze sprawą Olewnika. (...)

Nie tylko Andrzej P. był funkcjonariuszem Policji pracującym w WPA, a zarazem uczestnikiem feralnej imprezy, poprzedzającej uprowadzenie. Jednak wskazany cytat obrazuje sytuację panującą w podległej mu sekcji.

Zarzut dotyczący handlu bronią, nie dotyczy handlu bronią niewiadomego pochodzenia (czyli nielegalną). Broń była jak najbardziej legalna, tylko Andrzej P. nie był uprawniony do pośredniczenia pomiędzy sprzedającym i kupującym. Na tym (w uproszczeniu) polegało przestępstwo.

Policjant (pomagający Zleceniodawcy) nie mógł za pośrednictwem WPA wejść w posiadanie broni, która mogłaby zostać wykorzystana w czasie uprowadzenia K.Olewnika. Z dwóch powodów. Po pierwsze, nie było takiej potrzeby. Po drugie, opisane nieprawidłowości dotyczą obrotu bronią rejestrowaną. Równie dobrze Policjant mógłby "pożyczyć" sprawcom własną broń służbową. Oba rozwiązania byłyby zbyt ryzykowne, bo tak przekazana broń w prostej linii mogłaby doprowadzić do Policjanta. W obu przypadkach była rejestrowana.

Co innego magazynek i amunicja....
Skoro w WPA dochodziło do handlu (rejestrowaną) bronią, to za bardzo prawdopodobne można przyjąć, że w tej samej sekcji można było "dostać" magazynek i amunicję. W ten sposób bezpośredni sprawcy uprowadzenia weszli w posiadanie magazynka z amunicją oraz łuski, które podrzucili w domu Krzysztofa w noc uprowadzenia...


A co z krwią ? To oddzielny temat, nie mający związku ze znalezioną łuską i magazynkiem.


CDN...

Krzysztof_Bielsko
olewnika@poczta.onet.pl


Strona główna ; http://olewnika.republika.pl