Bielsko-Biała, 7 sierpnia 2011 r.
W ramach uzupełnienia treści
UPROWADZENIE IMPROWIZOWANE ? (cz. 3 ) , ślady krwi Oczywiście (w moim przekonaniu), łuska i magazynek zostały celowo podrzucone przez sprawców na miejscu przestępstwa. Przedstawiłem argumenty, które taki pogląd w jakimś stopniu uzasadniają. Gdyby mimo wszystko przyjąć, że "zgubiony" magazynek oraz łuska świadczą o oddaniu tej nocy strzału, to rodzi się pytanie ; gdzie jest pocisk ? Dokładne sprawdzenie domu Krzysztofa, nie doprowadziło do odnalezienia pocisku. Znaleziono jednak krew, która przesiąkła przez kanapę. Połączenie w/w okoliczności skłoniło niektóre osoby do podejrzeń, że w noc uprowadzenia jakaś (nieustalona) osoba została ranna w wyniku strzału. Biorąc pod uwagę ilość krwi, ta osoba (praktycznie) powinna tej nocy ponieść śmierć.
Rechul kłamie zeznając w sprawie okoliczności uprowadzenia Krzysztofa. Jednak każde (zaplanowane) kłamstwo, kieruje się jakąś logiką. Nie warto kłamać opisując okoliczności, których prawdziwy opis nie wpłynie na odkrycie zatajanej prawdy. Z dwóch powodów. Po pierwsze, prawdę łatwiej zapamiętać, co za tym idzie opisywać ją w szczegółach wielokrotnie, identycznie. W ten sposób można zyskać na wiarygodności. Po drugie, im więcej kłamstw, tym większe niebezpieczeństwo odkrycia któregokolwiek z nich. To skutkuje utratą wiarygodności. Dlatego nie warto w zeznaniach kłamać bez powodu. Pomijając wątpliwości dotyczące dowodów mających potwierdzać śmierć (magazynek, łuska ślady krwi, brak pocisku), opierając się tylko na w/w założeniach, to bardzo mało prawdopodobne, żeby w tę noc ktokolwiek zginął. Dlaczego Rechul miałby kłamać, jaką prawdę chciałby w ten sposób zataić ? Nie może chodzić o odpowiedzialność karną za śmierć jakiegoś człowieka. Gdyby ktokolwiek wtedy zginął, ewentualną odpowiedzialnością za tę śmierć zostałby obciążony Franiewski. Od dawna nie żyje, więc nie zaprzeczy. Nie może też chodzić o personalia osoby, która poniosła śmierć. Gdyby ta osoba była wspólnikiem sprawców, jej ciało zostało zabrane z miejsca przestępstwa w celu zatarcia tropu prowadzącego do pozostałych, to nie byłoby już dawno powodu do zatajania śmierci tej osoby. Rechul mógłby o tym opowiedzieć już na pierwszym przesłuchaniu. Przecież zmarłemu, w ten sposób nie zaszkodzi.
Gdyby była to jakaś osoba przypadkowa, która ze sprawcami nie miała nic wspólnego, to ... jej ciało zostałoby odnalezione w domu Krzysztofa dnia następnego po uprowadzeniu. Nie dostrzegam powodu, dla którego sprawcy mieliby stwarzać sobie dodatkowe problemy zabierając ze sobą ciało, które w żaden sposób do nich nie doprowadzi.
W ramach swoich (fałszywych) wyjaśnień, Rechul jest w patowej sytuacji. Z jednej strony, chcąc zataić prawdę, nie może wyjaśnić prawdziwych okoliczności pozostawienia w noc uprowadzenia niektórych dowodów (magazynek, łuska, rozmazana krew). Pozostawia w ten sposób furtkę do tworzenia różnych, błędnych teorii, z których każda oddala od poznania prawdy. Z drugiej strony, nie może przekonywująco uzupełnić zeznań, potwierdzając śmierć (niezidentyfikowanej dotychczas) osoby. Musiałby taką osobę wskazać. Jeżeli nie z imienia i nazwiska, to przynajmniej w sposób ułatwiający identyfikację. Taka osoba nie powinna być widziana przez nikogo po uprowadzeniu K.Olewnika (skoro tej nocy miała ponieść śmierć). Ponadto, gdyby Rechul nie potrafił wskazać miejsca ukrycia ciała (tłumacząc to w jakikolwiek sposób), to badania DNA znalezionej krwi oraz osób blisko spokrewnionych ze wskazaną przez Rechula osobą (ofiarą), doprowadziłoby do ostatecznego obnażenia kłamstwa. Tej nocy nikt nie zginął.
Wracając do dowodów, warto zacytować zeznania policjantów, którzy odnosząc się do śladów krwi, przed Komisją zeznali ;
Kazimierz Kuchta
Poseł Grzegorz Karpiński (PO):
Świadek Kazimierz Kuchta:
Poseł Grzegorz Karpiński (PO):
Świadek Kazimierz Kuchta:
Poseł Grzegorz Karpiński (PO):
Świadek Kazimierz Kuchta:
(3.07.2009, str.50)
Poseł Grzegorz Karpiński (PO):
(...)
Świadek Jan Mańkowski:
Poseł Grzegorz Karpiński (PO):
Świadek Jan Mańkowski:
Poseł Paweł Olszewski (PO):
Świadek Jan Mańkowski:
Poseł Paweł Olszewski (PO):
Świadek Jan Mańkowski:
(8.07.2009, str.40)
Poseł Andrzej Mikołaj Dera (PiS):
Świadek Marek Majewski:
Poseł Andrzej Mikołaj Dera (PiS):
Świadek Marek Majewski:
/w dalszej części, odnosząc się do różnych wersji śledczych, w tym samouprowadzenia/
Świadek Marek Majewski:
(str.29)
Świadek Ryszard Kijanowski:
Poseł Andrzej Mikołaj Dera (PiS):
Świadek Ryszard Kijanowski:
Poseł Andrzej Mikołaj Dera (PiS):
Świadek Ryszard Kijanowski:
Poseł Andrzej Mikołaj Dera (PiS):
Świadek Ryszard Kijanowski:
Poseł Andrzej Mikołaj Dera (PiS):
Świadek Ryszard Kijanowski:
Poseł Andrzej Mikołaj Dera (PiS):
Świadek Ryszard Kijanowski:
Poseł Andrzej Mikołaj Dera (PiS):
Świadek Ryszard Kijanowski:
Poseł Andrzej Mikołaj Dera (PiS):
Świadek Ryszard Kijanowski:
Poseł Andrzej Mikołaj Dera (PiS):
Świadek Ryszard Kijanowski:
Poseł Andrzej Mikołaj Dera (PiS):
Świadek Ryszard Kijanowski:
Poseł Andrzej Mikołaj Dera (PiS):
(...)
(...)
Poseł Andrzej Mikołaj Dera (PiS):
Świadek Ryszard Kijanowski:
Poseł Andrzej Mikołaj Dera (PiS):
Świadek Ryszard Kijanowski:
Poseł Andrzej Mikołaj Dera (PiS):
Świadek Ryszard Kijanowski:
Leszek Cybulski
Pan Leszek Cybulski:
Poseł Leszek Aleksandrzak:
Pan Leszek Cybulski:
Poseł Leszek Aleksandrzak:
Pan Leszek Cybulski:
Poseł Leszek Aleksandrzak:
Pan Leszek Cybulski:
Zgadzam się z opiniami wyrażanymi przez niektórych policjantów, że przynajmniej jednym z celów NANIESIENIA (co nie tłumaczy rozmazania !) tej krwi, było zwiększenie wrażenia, jakie następnego dnia miała odnieść rodzina Krzysztofa Olewnika. Gdyby nie było śladów krwi, mieszkanie było w stanie, w jakim zostało pozostawione dnia poprzedniego .... to nawet wśród Olewników mogłyby się rodzić podejrzenia, czy w ogóle doszło do uprowadzenia. Duża ilość krwi, podkreślała dramatyzm sytuacji oraz gwałtowny przebieg zdarzeń. Dawała podstawy do przypuszczeń, że sprawcy potrafią być brutalni, bezwzględni..., co dawało sprawcom silniejszą pozycję w ramach negocjacji związanych z przekazaniem okupu. Ponadto, tak spreparowane dowody odsuwały podejrzenia od Pazika i Piotrowskiego. W tamtym czasie Kęsicki oceniał ; "(...) - użył słowa: krótki - to jest nie na niego. To on to tylko może ze sklepu czekoladki podbierać (jak zeznał W.Olewnik) , czy też Mikołajewski; "oni są za mali", (jak relacjonuje Nowakowski). W połączeniu z dowodami mającymi świadczyć o używaniu przez sprawców broni palnej (łuska + magazynek), w wątku kryminalnym, dowody skłaniały raczej do kierowania podejrzeń w kierunku struktur mafijnych ; "specjalistów", "zawodowców", chociaż tak naprawdę ... to było zupełnie inaczej.
Naniesienie krwi w sposób relacjonowany przez policjantów, uwiarygodniło tezę o samouprowadzeniu. Właściwie, było jedną z jej podstaw. Chociaż wszyscy policjanci wskazują, że ślady krwi były "dziwne" (co uzasadniają w różny sposób), to w aktach sprawy brak informacji, które potwierdzałyby istnienie tych wątpliwości. To zrozumiałe. W tamtym okresie wewnątrz grupy Remigiusza M. dominowała wersja samouprowadzenia Jednak w oficjalnej wersji, wobec rodziny Olewników (której członkowie - np. Danuta Olewnik - byli podejrzewani o pomoc w samouprowadzeniu) były pozorowane zupełnie inne działania. Dlatego dowody mogące świadczyć o samouprowadzeniu (w tym, wnioski wynikające z oceny sztucznie naniesionych śladów krwi) były zatajane przed Olewnikami, jako potencjalnymi podejrzanymi. Nie były przez policjantów szczegółowo analizowane w aktach sprawy, do których Olewnikowie mieli dostęp. Jedynym policjantem, który nie dostrzegł niczego nienaturalnego w śladach krwi (a przynajmniej o swoich spostrzeżeniach nie poinformował nikogo - w tym, Olewników) był Wojciech Kęsicki. Trudno to w jakikolwiek sposób komentować...
Dlaczego sprawcy rozmazali naniesioną krew ? Tego zachowania nie może tłumaczyć zamiar zrobienia większego wrażenia. Wątpliwe, czy rozmazana krew (cienka warstwa), na kimkolwiek robi większe wrażenie, niż mniejsza pod względem powierzchni, ale za to "grubsza" plama krwi...
Celem, nie mógł być również zamiar zmycia plam krwi. Gdyby tak miało być, to sprawcy już po próbie usunięcia pierwszej plamy (na ścianie) powinni się przekonać, że realizacja nie jest możliwa.
Ograniczają się tylko do rozmazania... , więc ; dlaczego ? Bezpośrednio, nie sposób odpowiedzieć na takie pytanie... Przyjmując, że celem pozostawienia śladów krwi, było sprawienie na rodzinie odpowiedniego wrażenia oraz ukierunkowanie śledztwa w odpowiednim (dla sprawców) kierunku, takie działanie musiało być wcześniej zaplanowane. Problem w zaplanowaniu czegoś takiego pojawia się już na początku, ponieważ należy mieć pewność, że w chwili popełniania przestępstwa będzie się dysponowało odpowiednią ilością krwi. Skąd ? Najlepiej, od przyszłej ofiary uprowadzenia. To jednak, w tej konkretnej sytuacji bardzo wątpliwe...
W wyniku pobicia oczywiście może dojść do krwawienia, w wyniku np. rozcięcia łuku brwiowego, uszkodzenia naczyń krwionośnych w wyniku uderzenia w nos, czy też wybicia zęba itp. Jednak takie krwawienia na ogół nie są na tyle obfite, żeby zrobić duże wrażenie.
Skuteczniejsze byłoby sprowokowanie u ofiary jakiegoś krwotoku (np. w efekcie uszkodzenia tętnicy) ... ale to również wiąże się z ryzykiem pozbawienia życia. Gdyby sprawcom nie udało się tego krwotoku skutecznie zatamować, to Krzysztof mógłby się wykrwawić. Dlatego, chcąc w opisanej sytuacji pozostawić na miejscu przestępstwa duże ilości krwi, należało tę krew ... przynieść ze sobą. Najprościej byłoby o krew zwierzęcą. Ta jednak, poddana badaniom wykazałaby całą mistyfikację. Dlatego, to musiała być krew ludzka. Być może została skradziona z jakiejś stacji krwiodawstwa, czy też szpitala ... ale to nie jest tak oczywiste. Oczywiście, nie mam pojęcia w jaki sposób, w tej konkretnej sytuacji sprawcy weszli w posiadanie krwi, do kogo należy. Zbyt dużo możliwości. Jeżeli "dawcą" była osoba w jakimś stopniu znana sprawcom, to na dzień uprowadzenia musiała mieć 100% alibi (np. odbywała karę pozbawienia wolności, krew oddała na przepustce - w noc uprowadzenia przebywała w celi). Równie dobrze, krew mogła zostać kupiona "od ruskich" itp... Bez względu na metodę wejścia w posiadanie krwi, pojawia się problem ; krew charakteryzuje się krzepliwością. Żeby rozwiązać ten problem, należało krew rozcieńczyć wodą. Stąd (słuszna) opinia niektórych policjantów, że krew ; " została jakoś celowo (...) , nie wiem, rozcieńczana". Na miejscu przestępstwa, należało krew nanieść. Wbrew pozorom, nie jest to takie łatwe. Najwygodniej byłoby krew przechowywać w jakiejś butelce z tworzywa sztucznego, z dozownikiem (np. po płynie do zmywania naczyń). Gdyby jednak ścianę polać krwią, tak zostawić, to ... mistyfikacja byłaby widoczna gołym okiem. Widoczna byłaby nienaturalna w przypadku krwawienia "linia" (strumień), od której krew ściekałaby w dół. Ten problem mógłby zostać rozwiązany tylko przez rozmazanie tak naniesionej krwi gąbką, ew. szmatką (w moim przekonaniu, technika nanoszenia była nieco inna ... ale to nie ma żadnego znaczenia)
Policjanci przyznają, że pomimo dużego doświadczenia zawodowego, nigdy wcześniej nie mieli do czynienia z tak rozmazanymi śladami. Nie ma się czemu dziwić, ponieważ na ogół nie zdarza się, żeby sprawcy celowo rozmazywali krew, którą wcześniej przynieśli ze sobą na miejsce przestępstwa. W ogóle, upozorowanie uprowadzenia dla okupu w celu zakamuflowania morderstwa, nie jest działaniem typowym.
Na pozostawionych przez sprawców plamach krwi (a było ich dużo), brak było śladów obuwia. Gdyby plamy krwi powstawały w naturalny sposób, sytuacja byłaby dziwna. Nie sposób z kimś prowadzić walkę, a jednocześnie zwracać uwagę na to, żeby nie nadepnąć na plamę krwi powstałą w wyniku zadanych ciosów. Sprawcy musieliby charakteryzować się niezwykłą podzielnością uwagi. Nie mniej dziwny byłby brak podobnych śladów pozostawionych przez samego Krzysztofa. Nie chodzi tylko o odciski butów. Co innego, jeżeli krew była rozprowadzana na podłoże gąbką, wg opisanej metody. Koncentrując się na tworzeniu śladów, łatwo je omijać. Szczególnie, jeżeli tworzy się je, "wycofując się" w kierunku wyjścia. Na plamach krwi pozostał jeden ślad. To odcisk buta sportowego, małych rozmiarów. W sypialni, na górze. Oczywiście, po rozmiarach obuwia nie sposób jednoznacznie określić płci właściciela. Biorąc jednak pod uwagę inne okoliczności (których nie wymieniam), to może być odcisk buta kobiety, która tej nocy była z Krzysztofem. Jej rola w całym przestępstwie ograniczała się do wpuszczenia sprawców do środka. Nie brała udziału w pozostałych działaniach (w tym - rozmazywaniu krwi), toteż była nieostrożna, pozostawiała różne ślady swojej obecności. Odcisk buta, jest jednym z nich...
Pod kanapą znaleziono plamę krwi, należącą do nieznanej osoby. Krew przeciekła przez kanapę, plama znajdowała się na jej spodzie. Eksperyment procesowy wykazał, że tej krwi musiało być ok. 2 litrów. Roztwór wody i krwi charakteryzuje się znacznie mniejszą gęstością (i krzepliwością) niż sama krew. Dlatego tak przygotowanego roztworu (do osiągnięcia tego samego skutku) potrzeba znacznie mniej, niż samej (gęstej, krzepliwej) krwi. Biorąc pod uwagę, że roztworu potrzeba mniej, natomiast krew stanowi tylko jego część ... to samej krwi musiało być jeszcze mniej (celowo nie podaję przykładowych ilości - nie wiem). Dlaczego sprawcy nanieśli krew w ten sposób, rozlali ja na kanapie ? Nie dla zwiększenia wrażenia, bo ślady krwi na samej kanapie nie były duże. W stosunku do pozostałych śladów, można nawet użyć określenia ; "śladowe'. Nie można wykluczyć, że to przypadek. Jeżeli butelka (?) z roztworem krwi została postawiona na kanapie, to mogła się przewrócić. Roztwór zaczął wyciekać ... to nie musiało trwać długo. W takich okolicznościach krew wsiąkałaby w kanapę w określonym, jednym punkcie. Na samej kanapie nie byłoby szczególnie dużych plam krwi ... czyli dowody wyglądałyby dokładnie tak, jak zostały zabezpieczone.
CDN...
Krzysztof_Bielsko
|