Bielsko-Biała, 12 sierpnia 2012 r.
W ramach uzupełnienia treści
- z dnia 24 listopada "" Samouprowadzenie - teoria powracająca (cz.1) ""
Temat medialnego powrotu wersji samouprowadzenia, będę się starał zakończyć już w następnej publikacji, w ramach "podsumowania". Chciałem to zrobić już dzisiaj, jednak materiał dotyczący S.Latkowskiego okazał się być zbyt obszerny na połączenie z pozostałymi.
Odnosząc się do wiarygodności Kościuka jedna z osób zaznaczyła, że Krzysztof mógł ponieść śmierć w wyniku powieszenia (w tym zakresie dokonałem już komentarza). Potwierdzeniem w/w wątpliwości ma być wypowiedź S.Latkowskiego, która padła w "Rozmowie Rymanowskiego" (21 listopada 2011,TVN24 godzina 21.00, z udziałem Danuty Olewnik). Tak się składa, że na stronach TVN-u materiał został skasowany, nie znalazłem tego materiału w innym miejscu. Szkoda. Jeżeli ktoś znajdzie, proszę o informację (link). Do tej rozmowy chcę się odnieść obszerniej... Przed rozpoczęciem rozmowy, Rymanowski informował o tym, że zapraszał do programu prok. Zbigniewa Niemczyka. "Jednak prokurator odmówił. Oświadczył, że nie powinien uczestniczyć w publicznej polemice na temat nie zakończonego śledztwa, z jedną ze stron postępowania (...)". Zaraz po odczytaniu tego oświadczenia, S.Latkowski stwierdził ; - "(...) Jeżeli mówi już wyraźnie "jedną ze stron", to znaczy, że do tej pory "poszkodowani", będą tak samo osobami "podejrzanymi". To jest bardzo ważne oświadczenie." Nie mam pojęcia, na jakiej podstawie S.Latkowski wyciąga tak daleko idące wnioski, bo z pewnością cytowane oświadczenie prok. Niemczyka do tego nie upoważnia. W postępowaniu karnym, "stronami" są (w uproszczeniu); "poszkodowani" oraz "podejrzani - oskarżeni". Organy ścigania oraz wymiaru sprawiedliwości (policja, prokuratura, sądy) nigdy nie są "stronami" w żadnej sprawie, wobec kogokolwiek. To oczywiste, chociaż w sugestii S.Latkowskiego można dopatrywać się odmiennej opinii. Użycie określenie "jedna ze stron" (samo w sobie) nie definiuje, której strony dotyczy. Tym bardziej, nie zmienia (a nawet nie sugeruje zamiaru zmiany) statusu którejkolwiek z nich.
W dalszej części rozmowy S.Latkowski stwierdził ;
Wypowiedzi towarzyszy jednoznaczna gestykulacja, obok siedzi Danuta Olewnik.
Nie należy tego stwierdzenia wyrywać z kontekstu całej rozmowy, która w żadnym fragmencie nie dotyczyła okoliczności śmierci Krzysztofa. Treść rozmowy dotyczyła okoliczności (w tym, zasadności) przeszukań, które w domach Olewników zostały ostatnio dokonane przez PA. Oczywiście, że nikt w to nie wierzy, żeby Włodzimierz i Danuta Olewnik dokonali zabójstwa Krzysztofa Olewnika ; nie powiesili. Można jeszcze dodać ; nie otruli, nie zasztyletowali ... oraz wymieniać wiele innych mechanizmów zadania śmierci, z którymi wymienione osoby nie mają nic wspólnego. Z kontekstu wypowiedzi S.Latkowskiego wynika, że tylko przypisanie rodzinie Olewników udziału w tym morderstwie, uzasadniałoby dokonanie przeszukań. Skoro do przeszukania doszło, to (w opinii S.Latkowskiego) Danuta i Włodzimierz Olewnik są podejrzewani przez PA o udział w zabójstwie ... Nie uważam tego za przypadkową wypowiedź, ponieważ stanowi kontynuację (nieuzasadnionego) poglądu, że PA ma zamiar postawić Danucie Olewnik zarzuty (co S.Latkowski wyraził wprost między innymi w komentarzu do oświadczenia prok. Niemczyka, na wstępie rozmowy).
W ramach tej samej rozmowy, S.Latkowski starał się wykazać, że Olewnikowie mieli prawo do celowego niszczenia niektórych nagrań. Danuta Olewnik stanowczo protestowała przeciwko takiej wypowiedzi. Słusznie. Osoba uznająca, że Krzysztof poniósł śmierć przez powieszenie (wnioskując z wcześniejszej wypowiedzi S.Latkowskiego), mogłaby teraz przyjąć, że Olewnikowie niszczyli nagrania. Wypowiedź S.Latkowskiego byłaby uzasadniona, gdyby odnosił się do jakiejś bliżej niesprecyzowanej sprawy. Czysto hipotetycznie, każdy przestępca ma prawo zacierać ślady popełnionego przez siebie przestępstwa. Nie jest za to dodatkowo karany. Gdyby dowodem przestępstwa były np. jakieś nagrania, sprawca mógłby je zniszczyć ... bo nie jest zobowiązany do gromadzenia dowodów przeciwko sobie. No... tylko, że ta rozmowa nie dotyczy żadnej sytuacji hipotetycznej, chodzi konkretnie o sprawę Krzysztofa Olewnika, o konkretne nagrania. Skoro Olewnikowie "mogli niszczyć nagrania", to w przekonaniu wielu odbiorców, taka wypowiedź może być odebrana za wyraźną sugestię, że te nagrania niszczyli... a skoro je niszczyli, to widocznie dopuścili się jakiegoś przestępstwa. W ramach uzupełnienia tej części rozmowy należałoby dodać, że Sylwester Latkowski również miał (nadal ma) prawo niszczyć różne dowody w tej sprawie, gdyby w ten sposób zacierał dowody popełnionego przez siebie przestępstwa. Mógłby w ten sposób korzystać z identycznego prawa, które przypisuje Olewnikom (w tej konkretnej sytuacji, to raczej forma "niedźwiedziej przysługi").
W dalszej części S.Latkowski zwracając się do Danuty Olewnik stwierdził ; "Jedyną prokuraturą, która urwała się ze smyczy, jest ta prokuratura gdańska ... Tak naprawdę wszyscy się was bali... Ofierze trudno zadać pytania trudne" Trochę chronologii zdarzeń... Jak zeznała przed Komisją Danuta Olewnik ; "(...) To był chyba kwiecień 2002 r., czyli niecałe pół roku po uprowadzeniu. Ja pierwszy raz byłam w stanie pojechać do prokuratury i zobaczyć akta, bo nas to zszokowało w ogóle, co się dzieje w sprawie, więc pojechałam, żeby zobaczyć, co jest w aktach. I proszę mi wierzyć, że pan prokurator do mnie przy pierwszym takim kontakcie, kiedy ja chcę te akta oglądać, on do mnie mówi tak: no co, no, wakacje się zbliżają, pani Danusiu. To co, brat by wrócił do domu, prawda? Mógłby już do domu wrócić, nie ? (...)". W tym opisie nie dostrzegam żadnego strachu prokuratora przed Danutą Olewnik, czy też problemów w zadawaniu jakichkolwiek pytań. Wręcz przeciwnie... Sytuacja nieco się zmienia w październiku 2006 r., kiedy Kościuk zaczyna mówić prawdę. Ku zdumieniu śledczych, zamiast wskazać miejsce ukrywania się Krzysztofa Olewnika, wskazuje miejsce ukrycia jego zwłok. Nikt już nie myśli o zadawaniu "trudnych pytań", które w swojej treści okazały się być kompromitujące. Prokuratura olsztyńska dokonuje zatrzymań, stawia zarzuty ustalonym sprawcom. Prokurator Jasiński zyskuje pełne zaufanie Olewników, którzy wierzą w to, że działania mają na celu poznanie całej prawdy. W końcu, jak nigdy wcześniej, "coś się dzieje" w tej sprawie... Jak pokazał czas, faktyczne działania prok. Jasińskiego pozostawiały wiele do życzenia. Nie jest to tylko subiektywna ocena Olewników, skoro prok. Kamiński zdecydował się postawić w tej sprawie zarzuty dyscyplinarne wobec prok. Jasińskiego (w październiku 2009 r. Sąd Dyscyplinarny wydał orzeczenie uniewinniające). Później sprawę przejęła już "ta prokuratura gdańska" która w opinii S.Latkowskiego jest "jedyną prokuraturą, która urwała się ze smyczy".
Czyżby coś mnie minęło, jakaś prokuratura była kiedykolwiek "na smyczy" Olewników ?
Pod koniec tej rozmowy, S.Latkowski apelował do dziennikarzy, żeby nie pozwalali sobą manipulować. O ile dobrze pamiętam (to nie musi być dosłowny cytat, piszę teraz z pamięci) użył między innymi sformułowania ; "nie dajcie się prowadzić na pasku prokuratury". Czyżby niektórzy dziennikarze pisali pod dyktando PA ? Tak się składa, że w ramach "przecieku" dziennikarze uzyskali informację ( celowo nie używam określenia ; "do dziennikarzy dotarła informacja"), że wśród przedmiotów zabezpieczonych w czasie przeszukania, znajdują się nagrania rozmów W.Olewnika z różnymi politykami. W zdecydowanej większości publikacji odnoszących się do tej sytuacji, występowała skrajnie negatywna ocena zachowań Włodzimierza Olewnika.
Przykładowo ;
[ źródło ; http://wiadomosci.onet.pl/temat/krzysztof-olewnik/w-olewnik-potajemnie-nagrywal-ministrow,1,4979522,wiadomosc.html ] Podobne treści stanowiły zdecydowaną większość.
W dniu 23 grudnia 2011, Piotr Pytlakowski opublikował tekst, który całą sprawę przedstawia w skrajnie odmienny sposób; "Ktoś to nagrywa".
Wskazałem tekst Pytlakowskiego, żeby wykazać jakąś równowagę pomiędzy dwoma poglądami, które ... w mojej ocenie są równie błędne. Tak się składa, że fakt nagrywania rozmów przez W.Olewnika jest powszechnie znany od kilku lat. Na stronach TVN 24 już w dniu 22 kwietnia 2008, została opublikowana informacja ;
(...) Mniej więcej wiem gdzie jest, ale tego panu nie powiem - tak polityk SLD, Grzegorz Korytowski mówił o porwanym Krzysztofie Olewniku podczas rozmowy telefonicznej z jego ojcem. "Superwizjer" ujawnił nagrane przez Włodzimierza Olewnika rozmowy z politykiem SLD, który miał być gwarantem współpracy między rodziną Olewników a bandytami z Sierpca, którzy zaoferowali im "pomoc". (...)
To wszystko zostało przedstawione w materiale "Superwizjera" z dnia 21 kwietnia 2008r. "Porwany nie dla okupu?" http://superwizjer.tvn.pl/informacje/porwany-nie-dla-okupu,41216,1.html Jak to jest ? Kiedy w kwietniu 2008r. zostały ujawnione nagrania rozmów W.Olewnika z lokalnym politykiem, jakoś nikt nie odważył się podjąć krytyki nagrywającego. Nikt nie określał tego zachowania (nagrywania) jako "nieuczciwe", chociaż nagrywany działacz SLD do dnia dzisiejszego idzie w zaparte, że (podobnie jak Ćwiąkalski) - "chciał pomóc". Przeciwny pogląd wyraża w swoim materiale Pytlakowski. W całej sytuacji dopatruje się świadomego działania PA, która poprzez "przeciek" chciała zdyskredytować W.Olewnika. No tak, tylko że PA nie ma żadnego związku z materiałem "Superwizjera" z 2008r. Decyzję o ujawnieniu tych nagrań podjął sam Włodzimierz Olewnik, w porozumieniu z dziennikarzami. Nie można podejmować próby zdyskredytowania kogokolwiek, poprzez ujawnienie informacji, które sam zainteresowany zdecydował się opublikować przeszło trzy lata wcześniej. Większość materiałów to atak na Włodzimierza Olewnika, chociaż zdarzały się opinie skrajnie przeciwne, atakujące PA. Niestety, nie znalazłem żadnego materiału, który opierałby się na zdrowym rozsądku.
Co do nagrywania ... Jeżeli ktoś chce porozmawiać ze mną przez SKYPE-a na tematy związane ze sprawą Krzysztofa Olewnika ... może to śmiało nagrywać. Nie mam nic przeciwko temu. Nawet nie musi mnie o tym informować, bo to dla mnie bez różnicy. Treść rozmowy będzie identyczna, bez względu na to, czy zostanę wcześniej poinformowany, czy też nie. Gdyby ktoś chciał w jakiś sposób wykorzystać tak dokonane nagranie, to już nieco inna sprawa... chociaż nie wykluczałbym z góry własnej akceptacji. Głównie chodzi o to, żeby nie wykorzystywać fragmentów, wyrwanych w jakiś sposób z kontekstu całej rozmowy. To chyba zrozumiałe, że nie chciałbym, aby ktoś przypisywał mi wypowiadanie poglądów, których nigdy nie wyraziłem. To byłoby na tyle w tym temacie ...
W związku z tym, że nie mogę się opierać na materiale źródłowym z "Rozmowy Rymanowskiego", w dalszej części odniosę się do wpisów na blogu. Wpis z 2011-11-18 na blogu S.Latkowskiego ; "Przełom w śledztwie Olewnika?"
(...) To dobrze, że wreszcie prokuratura w Gdańsku wyłożyła karty na stół. Jednak należy ostrożnie podchodzić do tego co słyszymy, nie przyjmować tego jako prawdy objawionej. (...)
Co S.Latkowski ma na myśli, przypisując PA "wyłożenie kart na stół" ? Przyznaję, że ostrożnie należy podchodzić do tego co słyszymy ... i czytamy. Szczególnie, jeżeli informacje pochodzą od dziennikarzy, którzy w swoich ocenach dokonują nadinterpretacji oficjalnych komunikatów PA. Wobec w/w nagrania, PA nigdy nie użyła określenia "koronny dowód" ani też żadnego innego, o podobnym znaczeniu. (...) To, że w czasie tego nagrania Krzysztof Olewnik nie był w Kałuszynie, a w centrum w Warszawie, także nie musi zaskakiwać. (...) Mnie zaskakuje jednoznaczne stwierdzenie, że Krzysztof Olewnik był w Warszawie. W dniu 10 stycznia 2002r. zarejestrowano dźwięk (odtwarzane nagranie lub rozmowę - tego nie ustalono), w wyniku podsłuchu założonego na telefon, który w tym czasie był zalogowany do stacji BTS w Warszawie. Trudno jednoznacznie określić, gdzie w tym czasie znajdował się K.Olewnik.
Czy samo nagranie jest autentyczne ?
Natomiast wątpliwości co do czasu, kiedy to (autentyczne) nagranie zostało dokonane, można uznać za uzasadnione. Z zapisanej treści nie wynika żadna data dokonanego zapisu. Tak się składa, że losy tego nagrania należy zaliczyć do zdarzeń "dziwnych" w tej sprawie... Fragment wpisu na blogu Natalii, z 26 kwietnia 2008 ("Notki z procesu..."), przybliża okoliczności w jakich zostało ujawnione zaginięcie tego nagrania ;
"30.XI.2007
Jeżeli nawet nagranie uznane za autentyczne jest tym samym nagraniem, które zostało zarejestrowane 10 stycznia 2002r. , nie może stanowić "koronnego dowodu" samouprowadzenia. Istnieje więcej dowodów, które tej wersji zaprzeczają. (...) Prawdziwy przełom w sprawie Krzysztofa Olewnika będzie wtedy, gdy to, o czym teraz słyszymy, przełoży się na konkretne kroki procesowe. Nie zapominajmy także, że ostatecznie dowody, oskarżenia, muszą obronić się przed sądem. (...)
To dziennikarze poinformowali o "przełomie" w sprawie, a nie PA.
Jeżeli S.Latkowski coś gdzieś "słyszy" (np. "przełom" albo "koronny dowód"), niech nie domaga się od PA, żeby tak zasłyszane plotki przekładała na "konkretne kroki procesowe", które w ramach oskarżenia (niby kogo ?) obronią się przed sądem. To jakieś totalne nieporozumienie... a zarazem (nieuzasadnione) sugerowanie, że PA ma zamiar komukolwiek postawić wskazane zarzuty. "(...) Czy wierzę, że dotychczasowa wersja historii Krzysztofa Olewnika jest prawdziwa? Nie. Zacytuję prokuratora Zbigniewa Niemczyka: "Te puzzle zostały źle poukładane." Czy prokuratura w Gdańsku je wreszcie właściwie złoży? Według mnie nigdy nie ułoży całego obrazu, wielu puzzli już nie ma, kilku świadków nie żyje, a upływ czasu także temu nie pomaga. (...) O tych puzzlach było również w "Rozmowie Rymanowskiego ..." Pozwolę sobie być odmiennego zdania od S.Latkowskiego, bo chociaż to prawda, że "wielu puzzli już nie ma"... to należy właściwie odnieść się do istoty ich układania. Otóż w tego typu układankach występują poszczególne elementy obrazu oraz sam obraz, do którego staramy się dobrać pasujące wzajemnie elementy. Chcąc problem przełożyć na śledztwo, rolę elementów spełniają poszczególne dowody w sprawie, któremu towarzyszy wiele wersji śledczych (czyli "obrazów"). Żeby ustalić, która wersja śledcza ("obraz") jest właściwa, wcale nie są konieczne wszystkie elementy puzzli. Wystarczy, że odpowiednio ułożone elementy w sposób jednoznaczny wskazują na jedną z wersji, eliminując przy tym wszystkie pozostałe (nawet, jeżeli z tysiąca elementów zabraknie kilku ... kilkunastu - na ogół ocena będzie jednoznaczna). W moim przekonaniu (totalnie nie znam się na tym), w każdym śledztwie istotna jest dwutorowa ocena dowodów. Jeżeli występuje dziesięć wersji, a jakiś dowód czyni bardziej prawdopodobną pięć z nich, to wcale nie oznacza, że dowód nie przyczynia się do poznania prawdy. Przecież z dziesięciu możliwości, pięć czyni mniej prawdopodobnymi. Kolejny, podobny dowód, pozwala na dalsze eliminacje. Stopniowo, wśród wszystkich wersji znajdują się takie, których możliwość została wielokrotnie podważona oraz takie, które stają się najbardziej prawdopodobne. Dochodzenie do prawdy, w dużej mierze polega na eliminacji fałszu. Szczególnie w tej sprawie.
Kiedy w ramach kolejnych publikacji staram się wykazać np. że w noc uprowadzenia nie padł żaden strzał (magazynek i łuska zostały podrzucone), nie przybliżam bezpośrednio do poznania prawdy. Jednak czynię to pośrednio, eliminując w ten sposób wszystkie wersje ("obrazy"), opierające się na założeniu, że padł strzał itd.
Swego czasu, S.Latkowski opublikował w internecie fragmenty niektórych dokumentów. Wśród nich część stenogramów, sporządzonych z rozmów telefonicznych pomiędzy sprawcami i rodziną Olewników. Nie wiem dlaczego to zrobił, na jakiej zasadzie dokonał wyboru publikacji tych (a zaniechaniu innych) dokumentów. Kiedyś (dawno) zwróciłem się do S.Latkowskiego z prośbą o przesłanie całości w/w stenogramów. Moja prośba pozostała bez odpowiedzi, nie pojawiło się nawet echo... Z tego co czytałem w internecie wynika, że S.Latkowski dokonał tych publikacji, bo chciał, żeby każdy mógł sobie sam wyrobić własne zdanie na temat tej sprawy. Tak to przynajmniej uzasadnia. Jeżeli ktoś na podstawie fragmentów niektórych dokumentów (konkretnie - tych opublikowanych), ma zamiar określać własne zdanie w tej sprawie, to ... niech lepiej tego nie czyta. Treść stenogramów (nawet gdyby były kompletne, a nie są) czytana w oderwaniu od znajomości okoliczności towarzyszących, może doprowadzić co najwyżej do fałszywych wniosków. Jakiekolwiek by one nie były. Za przykład może posłużyć ... S.Latkowski, który przecież w jakimś stopniu zna tę sprawę. Napisał nawet książkę na ten temat, a we wspomnianej już "Rozmowie Rymanowskiego" wykorzystał "swoje pięć minut" na jej reklamę. Akcentował, że w tej książce już dawno wskazywał, że wersja samouprowadzenia jest wiarygodna... No tak, ale przecież odnosząc się do treści stenogramów (opublikowanych przez S.Latkowskiego), w poprzednich publikacjach wskazałem fragment, który przeczy tej wersji. Jest jeszcze jeden.
W stenogramie z dnia 20 listopada 2001 roku, znajduje się zapis - głosem Krzysztofa przekazywana jest informacja ;
Niby nic z tego nie wynika, ale w połączeniu z zeznaniami Kościuka (ponownie zacytuję) ; (...) Kościuk zeznawał: "Piotrowski zadzwonił do mnie na mój domowy numer. Powiedział: "przyjeżdżaj, bo zaraz jego mózg się będzie smażył na patelni". Mówił, że pobił "tamtego". Wiedziałem, że chodzi o Olewnika. Gdy zacząłem tłumaczyć, że nie mogę przyjechać bo mam gości, to Piotrowski powiedział, że nie zajmie mi to dużo czasu. Pojechałem więc zobaczyć co się stało. Olewnik był cały pobity, zwłaszcza głowa i lewa noga. Nie wiem, czym go wtedy bił Piotrowski, ale czymś twardym. Całą twarz miał zakrwawioną. Był przytomny. Zapytałem go, co się stało, ale odpowiedział tylko, że nic. Nie chciał mówić. Był bardzo przestraszony. Piotrowski powiedział: "Zobacz, co ten ch... chciał zrobić. Chciał uciekać". (...) ... daje jakiś obraz sytuacji. Jeżeli w opisany przez Kościuka sposób, Krzysztof Olewnik został potraktowany w listopadzie 2001 roku (z tego okresu pochodzi stenogram), to nie mógł dwa miesiące później realizować samouprowadzenia. Do treści stenogramów należy podchodzić z dużą rezerwą. Wiele informacji jest fałszywych. Dlaczego ta, o dokonanym pobiciu miałaby być prawdziwa ?
Sprawcy starają się przekonać Olewników, że jedynym rozwiązaniem jest szybkie przekazanie okupu. Nie można liczyć na jakiekolwiek inne rozwiązanie ;
Gdyby ktokolwiek miał nadzieję, że Krzysztof może sam się uwolnić - informują, że taką próbę już podjął, za co został dotkliwie pobity ; "nie ma szans..." Jeżeli z treści zeznań Kościuka nie wynika inna data (w treść jego zeznań wierzę bardziej, niż w treść stenogramów), to w opisany przez niego sposób Krzysztof został pobity w listopadzie 2001 r. , z czego wynikają opisane już wnioski.
Jeżeli ktoś na podstawie informacji zawartej w stenogramie ; "(...) próbowałem ucieczki, nie udało się... nie połamali mi jeszcze wszystkiego (...)" ma sobie wyrobić jakiekolwiek zdanie, to nie wiem, jaka miałaby to być opinia.
O publikacji w/w treści poinformowałem Sylwestra Latkowskiego. Jeżeli zdecyduje się na jakikolwiek komentarz, opublikuje w całości, w ramach podsumowania
CDN...
Krzysztof_Bielsko
|